To już kolejna edycja biegu z zombie

i

Autor: www.facebook.com/runordeathpoland To już kolejna edycja biegu z zombie

Poćwicz przed apokalipsą zombie! Kolejna edycja biegu "Run or death"

2018-02-13 17:05

Zombi znów zaatakują w stolicy. Wielkimi krokami zbliża się kolejna odsłona biegu "Run or death". O tym jak skutecznie uciekać przed zombiakami rozmawiał nasz reporter Michał Skolimowski.

- Do pokonania będzie dystans pięciu kilometrów, ale w dotarciu do mety biegaczom będą przeszkadzać właśnie "nieumarli" - mówi Łukasz Wiśniewski, jeden z organizatorów imprezy.

Ocalały czy zarażony?

- Biegacze mają przypięte do pasów "życia" w formie szarf. Szarfy można im zabrać na trasie. W zależności od tego czy uczestnik dobiegnie do mety z szarfą czy bez niej, otrzyma medal "survivor" albo "infected" - tłumaczy Łukasz Wiśniewski. Warto zaznaczyć, że każdy uczestnik ma cztery takie szarfy, co oznacza, że zombie mają trochę trudniejsze zadanie.

Ludzie czy zombie?

W trakcie zapisów możemy wybrać drużynę, do której chcemy dołączyć. - Każdy ma do wyboru czy chce biegać, czy chce być tym, który łapie. Są też osoby, które zostały złapane przez zombie na trasie i potem honorowo, w następnym biegu, występowali jako zombie i łapali innych biegaczy - mówi Łukasz Wiśniewski i radzi jak sprostać wyzwaniu. - Najlepiej biegać zespołowo. Trochę kombinować, trochę planować. Jeśli ktoś na przykład ma mniej "żyć", to go jakoś schować w grupie, otoczyć tymi, którzy mają ich więcej i w ten sposób chronić przed zombie.

>>> PowerRun 2018: Biegi uliczne łączą się z biegami z przeszkodami [AUDIO]

O charakteryzację zombiaków zadbają profesjonaliści. - Jakieś powybijane zęby, sztuczna krew, sylikon, blizny, odpadające szczęki, to wszystko będzie obecne. Kwestię przebrań pozostawiamy uczestnikom, my zajmujemy się charakteryzacją - wylicza Łukasz Wiśniewski.

Czy ważny jest czas?

- To nie jest bieg, w którym możemy sobie wyznaczyć dystans i powiedzieć, że przebiegniemy go w 20 minut. Tutaj może nam wyskoczyć zombiak i musimy zacząć sprint, więc siły, które mieliśmy teoretycznie rozłożone, mogą zniknąć na przykład w połowie trasy - opowiada Łukasz Wiśniewski i zaznacza, że wszystko traktowane jest trochę z przymrużeniem oka i nie do końca chodzi o uzyskany czas, choć ten będzie profesjonalnie mierzony u każdego z uczestników.

Więcej w rozmowie Michała Skolimowskiego z Łukaszem Wiśniewskim:

Bieg "Run or death" już 17 lutego w Forcie Bema.​

Czytaj też: Gdzie staną pomniki prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki