Bazar na Szembeka

i

Autor: TVN & MARCIN WZIONTEK/ SUPER EXPRESS Bazar na Szembeka

Sezon ogórkowy w pełni. Tylko czemu takie drogie te ogórki?! Kraj o Warszawie. Felieton

2021-08-07 14:16

Czy ktoś potrafi wytłumaczyć fenomen cenowy, że sprowadzone zza oceanu ananasy mogą kosztować 2 zł a jabłka spod Grójca w środku Warszawy kosztują minimum 4 zł za kilogram? Albo dlaczego większy pęczek koperku czy pietruszki kosztuje tyle co kilogram jabłek? Dziennikarka Izabela Kraj tym razem w cotygodniowym felietonie z cyklu "Kraj o Warszawie" zadumała się nad cenami na warszawskich bazarach. Ale nie tylko. Jest coś co ją przeraża...

Sezon ogórkowy w pełni. Ponieważ wcale go nie czuję w tym przenośnym sensie (tematów mediom w te wakacje jakoś nie brakuje), to zajmę się tym sensem podstawowym - ogórkami na warszawskich bazarach. Bo to ogórki właśnie skłoniły mnie do głębszej refleksji i bardzo niepokojącej konkluzji. Trzydziesto – czy czterdziestolatkowie zarabiający po kilka tysięcy złotych nie zastanawiają się zbytnio ile kosztuje kalafior, czereśnie czy miseczka borówek kanadyjskich na miejscowym bazarze. Nad cenami na targowiskach dumają głównie emeryci. Nasze mamy i babcie uczą nas jak oszczędnie żyć. Potrafią pojechać na drugi koniec Warszawy po coś dobrego, bo tam jest o parę złotych taniej niż w osiedlowym sklepiku pod domem.

Lato, wakacje, to zawsze był czas, kiedy na jedzenie można było wydać mniej, bo owoce i warzywa, te nasze, rodzime, z pól i sadów pod Warszawą – były po prostu tanie. „Na pomidorkach i cukinii, zagryzając jabłkami, można było przeżyć całe lato” – śmiał się kiedyś mój znajomy. Coś w tym rzeczywiście było. A teraz? Chyba na ananasach i bananach? W Polsce?!

Czy ktoś mi potrafi wytłumaczyć fenomen cenowy, że sprowadzone zza oceanu ananasy mogą kosztować 2 zł a jabłka spod Grójca w środku stolicy kosztują minimum 4 zł za kilogram? Albo dlaczego pęczek natki kosztuje tyle co kilogram jabłek? Dlaczego ogórki do kiszenia, za które przed kilkoma laty płaciło się grosze, teraz kosztują tyle co pęczek koperku, potrzebnego do ich ukiszenia? Tego nie ogarniam.

Z przerażeniem przysłuchuję się (niestety bardzo częstym) dyskusjom starszych warszawiaków przy stoiskach z podstawowymi produktami na obiad. Bywam często na „Szembeku”, „Wiatracznej” czy na maleńkim bazarku „Egipska”. Zdarza mi się wpaść na „Zieleniak” na Ochocie czy do Hali Mirowskiej. I naprawdę przerażają mnie dylematy 60-latków typu: „Zjemy dziś ziemniaki bez koperku, bo koperek kosztuje drugie tyle co ziemniaki.” „Pomidorów tu nie kupujmy. W „Biedronce” tańsze”.

Ostatnio starsza pani przy mnie wpatrywała się z utęsknieniem w dorodne czereśnie. Pociągnęła mnie za rękaw „Pani widzi jakie te owoce drogie?! 18 zł za kilogram. To ja dwa obiady za te pieniądze zrobię...”. Kupiłam kobiecie te czereśnie, bo gardło mi się ścisnęło. Ale przecież wszystkim nie kupię.

Bardzo niedobrze się dzieje, gdy starszych ludzi nie stać na warzywa i owoce, na witaminy z naszych podstawowych rolnych upraw. Gdy nie mogą kupić malinowego pomidora od rolnika spod Radomia, bo stać ich tylko na tego bezzapachowego z dyskontu. I gdy muszą oszczędzać na koperku do ziemniaków…

Izabela Kraj

[email protected]

Izabela Kraj

i

Autor: Sebastian Wielechowski/Super Express
Sonda
Jaki bazar w Warszawie najbardziej lubisz?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki