Śmieciowa wojna o miliony w Warszawie

2013-11-04 2:34

Trwa bezpardonowa walka o wart setki milionów złotych kontrakt dotyczący odbierania odpadów w stolicy! Śmieciowym przetargiem zajmie się nie tylko sam premier, lecz także kilka instytucji śledczych. Jest już zawiadomienie do prokuratury i CBA. Firmy śmieciowe ma też skontrolować Inspektorat Ochrony Środowiska.

Wszystkie te zawiadomienia dotyczą nieprawidłowości związanych z miejskim przetargiem na odbiór odpadów, który wygrały trzy firmy (MPO, Lekaro i Sita), a przegrały dwie - Byś i Remondis.

Krajowa Izba Odwoławcza od kilku tygodni rozpatrywała odwołanie przegranych, uznała jednak, że sama nie jest w stanie ocenić szczegółów, potrzebuje do tego biegłych z zakresu gospodarki odpadami. To spotkało się z oporem władz miasta i wygranych. Przedstawiciele Ratusza zażądali zmiany składu orzekającego. - Uważamy, że obecny skład nie zachowuje się bezstronnie i przedłuża rozstrzygnięcie - stwierdził wiceprezydent Warszawy Jarosław Dąbrowski.

Zobacz: Warszawa. Biegli ocenią śmieciowy spór

A ponieważ w tym składzie był prezes KIO, decyzję o zmianie arbitrów musi podjąć sam premier Donald Tusk. - W ten sposób Ratusz nadał sporowi o śmieci charakter polityczny - komentuje Dariusz Figura, radny miasta z PiS. Tymczasem Grzegorz Czechoński z firmy Remondis działanie miasta nazywa wprost: - To próba zastraszenia arbitrów przez stołecznych urzędników.

Do Centralnego Biura Antykorupcyjnego trafiło już zawiadomienie firmy Remondis o zainteresowanie się śledczych miejskim przetargiem. W prokuraturze jest też zawiadomienie firmy Byś dotyczące niejasnych wpływów na konto MPO w wysokości 65 mln zł, które pozwoliły tej firmie wystartować w przetargu.

Nieczysta walka o kontrakt toczy się też poza salą sądową. Kilka dni temu

w TVP 1 w programie "Po prostu" wyemitowano nagranie, na którym pracownik jednej z warszawskich firm wiezie ciężarówką śmieci na żwirowisko i tam je wyrzuca. Nie padła nazwa firmy. Ale nie trzeba było długo czekać na odzew. Firma Lekaro natychmiast wysłała oświadczenia, że jeden z pracowników przedsiębiorstwa współpracującego z Lekaro (Eko-Max Recykling) został przekupiony, by wyrzucić odpady na wysypisko gruzu, a nie wieźć je do sortowni.

Dostał za to 5 tys. zł, a miał dostać jeszcze 25 tys. - Niestety, firma Lekaro stała się celem fałszywych zarzutów i prowokacji. W obliczu dużego przetargu możemy się tylko domyślać, kto mógłby zainicjować takie działania - stwierdza Jolanta Zagórska, właścicielka firmy Lekaro. I również zapowiada powiadomienie organów ścigania. Sprawę zbadać ma też - na żądanie Ratusza - Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Czytaj: Ze stołka leci dyrektor od śmieci

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki