Warszawa. Wiceburmistrz Bemowa: Milczałem dla dobra PO

2014-04-14 1:34

Politycy Platformy zastanawiają się, czy należy odwołać wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego (39 l.). Afera w bemowskiej PO może bowiem zaszkodzić wizerunkowi Hanny Gronkiewcz-Waltz przed wyborami. Tymczasem sprawca zamieszania, odwołany wiceburmistrz Paweł Bujski (39 l.), nie spuszcza z tonu i dalej demaskuje styl rządzenia na Bemowie.

Super Express: Wiceprezydent Jarosław Dąbrowski nazywa pana terrorystą...

Paweł Bujski: Janukowycz też nazywał terrorystami protestujących z Majdanu... To jakieś odwrócenie pojęć. To właśnie Jarosław Dąbrowski uchodził za tyrana i bezdusznika jako burmistrz Bemowa.

I co robił?

Opisałem to dokładnie w tym oświadczeniu. Mobbing, wykorzystywanie stanowiska, prywata w urzędzie...

Zarzuty mocne, choć w trochę rozpaczliwych okolicznościach. Do tej pory Pan milczał a zaatakował dopiero gdy miał Pan stracić stanowisko.

Swoje zastrzeżenia przedstawiałem burmistrzowi Dąbrowskiemu już w 2012 roku. Wtedy przychodzili do mnie z płaczem pracownicy wydziału i skarżyli się na mobbing, niejasne polecenia naczelniczki, szykany. Dysponuję listem podpisanym przez pracowników.

I burmistrz na to reagował?

Tak, zamiast odwołać panią dyrektor, rozrzucił pracowników po różnych wydziałach. A mi groził, że wylecę, gdy za jego plecami będę się spotykał z ludźmi. Od tego momentu zaczęły się trudne relacje. Kolejny przykład: niby nadzorowałem OSIR, ale o nominacji nowego dyrektora dowiedziałem się ostatni.

Twierdzi Pan też, że wiceprezydent jeździł prywatnie służbowym autem burmistrza? Kiedy, dokąd?

Mamy zdjęcia, że urzędowy volkswagen został podstawiony w którąś niedzielę rano pod blok wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego. Nie raz jeździł nim on i jego narzeczona Barbara L., zatrudniona w Centrum Promocji Zdrowia za 5 tys zł, choć rzadko bywała w pracy.

Zawiadomił pan jakąś instytucję? CBA? CBŚ? Biuro kontroli w ratuszu chociażby...

Nie. Bo szczerze przyznam, że nie chciałem szkodzić Platformie. Wierzyłem, że tę sytuację uda się naprawić wewnątrz urzędu i wewnątrz PO. Myliłem się. Próbowałem się dobić do ratusza. Ale spotkać się z Hanną Gronkiewicz-Waltz udało mi się dopiero 7 kwietnia. Być może gdyby funkcje szefa warszawskiej PO i szefowej ratusza były rozdzielone, byłoby mi łatwiej.

Skoro takie rzeczy się działy, dlaczego tak usilnie chciał Pan zostać na stanowisku?

Właśnie zawiadomiłem prokuraturę, by w trybie natychmiastowym zabezpieczyła dokumenty w urzędzie dzielnicy, bo mam informacje, że jest tam spore zamieszanie. Mam obawy, że trwa produkcja dokumentów, które miałyby pomóc obalić moje zarzuty. Chciałem dotrwać w urzędzie do końca kadencji, by móc uczestniczyć w wyjaśnianiu tych spraw. Byłoby mi łatwiej na miejscu. Nie przyjąłem jednak propozycji sprzed 4 tygodni, wtedy Jarosław Dąbrowski proponował mi funkcję wicedyrektora Biura Sportu. Odmówiłem. Wówczas zapadła decyzja o moim odwołaniu.

Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że będzie Pan miał sporo procesów...

Rozmawiałem z Fundacją Batorego, gdzie jest prowadzony program zapewniający ochronę prawną osobom zgłaszającym nieprawidłowości. Mam ich deklarację o wsparciu.

Chce pan zostać w stołecznej polityce?

Nie planuję. Ja tu przyszedłem z biznesu, miałem swoją firmę reklamową i do biznesu pewnie wrócę. Zacząłem studia MBA. Nie zamierzam startować w wyborach ani wstępować do żadnej innej partii. A w sądzie będę się stawiał jako prywatna osoba.

Rozmawiała Izabela Kraj

Zobacz też: Warszawa. Segregacja śmieci: Śmieciowy werdykt

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki