Warszawa. Paraliż na Jagiellońskiej

2014-07-23 0:22

Nowa organizacja ruchu na Jagiellońskiej zakorkowała dojazd na Białołękę. Drogowcy budujący nową estakadę zajęli jeden pas jezdni. Wczoraj gigantyczne korki ciągnęły się aż po horyzont. Przez krótki odcinek jechało się nawet pięciokrotnie dłużej! Bo nikt nie wpadł na to, by podczas utrudnień wyregulować odpowiednio sygnalizację świetlną pod Trasą AK. I w popołudniowym szczycie ulica stanęła!

Kierowcy, którzy zostali w Warszawie na wakacje, muszą sobie pluć w brodę. - Drogowcy rozkopali pół miasta - mówi Czesław Cieślak (68 l.), kierowca z Pragi-Północ. Teraz do listy zakorkowanych miejsc doszła Jagiellońska. Została zwężona w obydwu kierunkach, ale tylko w kierunku Białołęki spowodowało to prawdziwy paraliż. Ulica zatkana była niemal przez cały dzień, najgorzej jednak było podczas popołudniowego szczytu, kiedy kierowcy wracali z centrum w stronę Białołęki. Między rondem Starzyńskiego a Żeraniem FSO podróż zajmowała 30 minut, a to raptem nieco ponadtrzykilometrowy odcinek. - Częściej tu stoimy, niż jedziemy - żalili się kierowcy. Auta wyprzedzali rowerzyści i piesi. Tak niestety będzie aż do marca 2015 roku, bo wtedy mają się zakończyć główne prace przy budowie filarów nowych estakad. - Takie zmiany w organizacji ruchu wprowadzane przez wykonawcę zostały zatwierdzone przez inżyniera ruchu miasta stołecznego Warszawy - tłumaczyła się przed ich wprowadzeniem Agnieszka Stefańska z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Niestety, miejski inżynier znów nawalił. Bo korki w tym miejscu tworzą się głównie przez złe ustawienie świateł. Kiedy na wysokości ulicy Budzyńskiej-Tylickiej pali się zielone, to około 200 metrów dalej zapala się czerwone. Kierowcy mogą wtedy przejechać raptem kilka metrów i czekać na kolejną zmianę świateł. - Drogowcy powinni to jak najszybciej zmienić - apeluje pan Czesław Cieślak.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki