WARSZAWA: Tico w ROWIE

2013-04-10 4:00

Kompletnie zniszczone tico, 80-letni kierowca w szpitalu i gigantyczny korek w porannym szczycie. Oto skutki wypadku, który utrudnił życie kierowcom z Wesołej i Sulejówka. To cud, że nikt w nim nie zginął.

Tragedia była o krok. Tuż przed godz. 9 na ul. Okuniewskiej łączącej Warszawę z Sulejówkiem wpadły na siebie opel z tico. Według wstępnych ustaleń policji zawiniły brak ostrożności i chwila nieuwagi. - Do zderzenia doszło, gdy kierujący oplem 33-latek wyprzedzał sznur samochodów - mówi asp. Piotr Świstak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Mężczyzna najprawdopodobniej nie zauważył tico, które próbowało skręcić w lewo na jedną z posesji i wyjechało wprost przed niego.

Opel uderzył w auto z ogromną prędkością. Siła zderzenia dosłownie wyrzuciła małą osobówkę z jezdni. Auto koziołkowało, sturlało się do przydrożnego rowu i mocno zgniecione wylądowało na dachu. Na miejscu błyskawicznie zjawiły się pogotowie, straż pożarna i policja, które zajęły się zakleszczonym w tico 80-letnim kierowcą. Mężczyzna został mocno poturbowany i po wyjęciu go z rozbitego samochodu karetka pogotowia przewiozła go do szpitala w Międzylesiu.

Choć akcja ratownicza trwała zaledwie kilkanaście minut, kierowcy odczuwali skutki wypadku jeszcze przez ponad godzinę. Na jednopasmowej jezdni błyskawicznie utworzyły się gigantyczne korki, które zniknęły dopiero wtedy, gdy służby ratunkowe uporały się z wyciągnięciem zgniecionego tico z rowu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki