Urodzona 28 sierpnia 1999 roku w Warszawie Luna od zawsze była związana z muzyką, ale dopiero pseudonim Luna stał się jej prawdziwym znakiem rozpoznawczym. Sama podkreśla, że ta nazwa symbolizuje jej alter ego i księżycową energię, którą chce przekazywać światu.
Luna nie lubi keczupu
Od czasu eurowizyjnego występu zaczęły się plotki o pochodzeniu Luny. Internauci szybko okrzyknęli ją "keczupową księżniczką" - ze względu na biznes rodzinny: ojciec artystki, Andrzej Wielgomas, jest twórcą i właścicielem marki Dawtona. Firma ta od ponad 30 lat produkuje przetwory i ketchup dla największych polskich sklepów.
Luna jednak nie trzymała rodziny w cieniu. W jednym z wywiadów bez ogródek potwierdziła:
Tak. Jestem tą Luną. Ale jestem też osobą dorosłą, niezależną, samodzielną i myślę, że nie ma to większego znaczenia, kto jest moim rodzicem…
- mówiła Luna w Świecie Gwiazd. Wokalistka dodała też, że… wcale nie lubi keczupu, co szybko stało się pretekstem do tworzenia memów przez jej fanów.
Luna na przydechu
Muzyczna podróż Luny nabiera rozmachu. Po debiucie na Eurowizji z utworem "The Tower", który mimo braku awansu, otworzył jej wiele drzwi, Luna wydała album "No Rest" (luty 2025). Krążek przepełniony emocjami "bez oddechu" pokazał, jak wiele młoda artystka ma do powiedzenia. Sama opisała swój album tak:
Ta płyta jest o braku wytchnienia emocjonalnym i psychicznym
- mówiła Luna w Interii.
Nowa Lady Gaga?
Jeden z najnowszych singli Luny, "Alive", to deklaracja złapania oddechu i nowego startu. A skoro start - to najlepiej za oceanem! W USA Luna zagra koncerty na zaproszenie DJ‑a, którego poznała dzięki Eurowizji. Zdjęcie Luny obok Lady Gagi na Times Square to już fakt medialny, a nie plotka - symbol, że jej muzyka zaczyna docierać daleko poza nasz kraj.
Tak więc kariera Luny rozwija się błyskawicznie. A przecież właśnie skończy dopiero 26 lat. Urodziny spędzi więc jako artystka, która nie tylko spełnia swoje marzenia, ale też konsekwentnie walczy o to, by polska muzyka była słyszana na świecie.
Zobacz też: Rozmawiała z Sojką tuż przed tragedią. "Siedzieliśmy przecież jeszcze ze Staszkiem na murku i chyba z godzinę gadaliśmy o życiu"