Anna Popek szczerze o zmianach w Pytaniu na Śniadanie. "Widzowie łatwo wyczują fałszywą nutę"

2023-04-28 17:52

Anna Popek wraca do korzeni. Po 7 latach przerwy znów możemy oglądać ją w roli prowadzącej „Pytania na Śniadanie”. Wkrótce pojawi się również gościnnie w programie „Jaka to melodia?”, gdzie stanie do walki z innymi uznanymi dziennikarkami. Jak poradziła sobie w muzycznym pojedynku i jak odnajduje się po tak długiej przerwie w produkcji, którą współtworzyła przez ponad dekadę?

- Na co dzień to pani zadaje pytania, tym razem jednak role się odwróciły - na planie programu „Jaka to melodia?” to pani musiała się zmierzyć z pytaniami prowadzącego. Jak się pani czuła po tej drugiej stronie?

- Rozpoznanie utworu po kilku dźwiękach to naprawdę trudne zdanie, więc muszę przyznać, że trochę jak uczennica, która musi się wykazać na egzaminie (śmiech). Choć oczywiście w tym wypadku atmosfera była o wiele przyjemniejsza, choćby dlatego, że z moimi rywalkami, Agatą Konarską i Beatą Chmielewską-Olech, znamy się od lat i lubimy, a Rafał Brzozowski jest naprawdę czarującym gospodarzem, który robił wszystko, by nas tej rywalizacji wesprzeć, a do tego dochodzi jeszcze fantastyczna oprawa muzyczna. Takie spotkanie to dla mnie okazja, żeby na chwilę wyjść ze swojej strefy komfortu. Warto czasem, choć na chwilę, zamienić się rolami, choćby po to by później lepiej móc lepiej zrozumieć moich gości i ich perspektywę.

- Ma pani w sobie ducha rywalizacji?

- Praca zespołowa jest mi o wiele bliższa. Wolę współpracować, niż rywalizować, dlatego wszędzie, gdzie się pojawiam, zaczynam od szukania wspólnych tematów czy zainteresowań. Pewnie dlatego wolę też sporty drużynowe, takie jak siatkówka. Nie mam w sobie ducha rywalizacji, czego czasem, mówiąc szczerze żałuję, przydaje się ona czasem w życiu, zwłaszcza wtedy, gdy trzeba walczyć, aby postawić na swoim. Wolę jednak współpracę, jak chyba zresztą większość kobiet, rywalizacja wydaje mi się być bardziej męską domeną.

- Ostatnio głośno o panie przede wszystkim za sprawą powrotu po 7-letniej przerwie do „Pytania na Śniadanie”'. Spodziewała się pani, że jeszcze kiedyś po prowadzi ten program?

- Nie, choć bardzo tego chciałam, bo czułam, że to jest moje miejsce, takie, w którym mogę się w pełni realizować. Tak się jednak złożyło, że ponieważ po moim rozstaniu z „Pytaniem na Śniadanie” powierzono mi prowadzenie programu „Wstaje dzień”, nie wypadłam całkiem z rytmu. W końcu to również był poranny program na żywo, choć nieco inny w swoim charakterze, bardziej skupiony na bieżących wydarzeniach.

Ida Nowakowska i Tomasz Wolny ujawniają kulisy swojej współpracy. Nie zawsze jest kolorowo.

- W rozbudzaniu Polaków ma pani wieloletnie doświadczenie. Jakie ma pani sposoby na to, żeby samej dobrze zacząć dzień?

- Przede wszystkim trzeba się porządnie wyspać, dlatego staram się wcześnie chodzić spać. Prowadząc „Wstaje dzień”, wstaję o 4.00, co zwłaszcza dla kobiety jest wyzwaniem. Tak naprawdę, żeby dobrze zacząć, trzeba o tym pomyśleć już wieczorem. Wieczorem przed programem nie jem ciężkostrawnej kolacji, nie ma też mowy o alkoholu. Przygotowuję się też do porannego programu, żeby następnego dnia wejść na plan już gotową do działania. Poranek zaczynam z kolei od szklanki ciepłej wody z cytryną i masażu twarzy kostkami lodu – to świetny sposób na poprawę kondycji cery, a jednocześnie zastrzyk energii, który śmiało mogę polecić!

- Jakie to uczucie wrócić do programu który prowadziło się przez ponad dekadę, niemal od początku jego istnienia?

- To trochę jak wytęskniony powrót do domu, w którym się od dawna nie było. Przyznam też, za zaskoczyło mnie, jak wielu widzów mnie pamięta. Dostałam w ostatnim czasie w mediach społecznościowych sporo miłych wiadomości, wiele osób pisało, że cieszą się z mojego powrotu, niektórzy przyznawali nawet, że tęsknili. To niesamowicie cieszy, bo pokazuje, że jeśli robimy coś dobrze i dajemy z siebie wszystko, ludzie tak szybko o tym nie zapomną.

- Z programem związana była pani do 2002 r., była pani więc jedną z pierwszych jego prowadzących, współtworząc go przez ponad 10 lat. Jak pani ocenia drogę, którą produkcja zdążyła od tamtej pory przebyć?

- O ile na co dzień, gdy jesteśmy zajęci bieżącymi sprawami, nie myśli się tak wiele o upływie czasu, to faktycznie, gdy wraca się po latach, wyraźniej można zobaczyć, jak wiele się zmieniło, zresztą nie tylko na planie programu, ale i w moim życiu! Pamiętam, jak wszystko wyglądało, kiedy „Pytanie na Śniadanie” dopiero zaczynało. Pierwsze studio było tak niepozorne, że dziś trudno byłoby uwierzyć, że mogła tam powstawać telewizja śniadaniowa. Dziś to przecież potężna instytucja. Z biegiem czasu zmieniła się też nieco sama formuła show, bo pierwotnie każde wydanie poświęcone było jednemu zagadnieniu, które stanowiło myśl przewodnią wszystkich rozmów. Taki format był jednak trudny do utrzymania na dłuższą metę. Nie zmieniło się natomiast główne założenie, jakie od początku przyświecało twórcom programu – ma być pogodny, jasny zarówno w formie i przesłaniu, przyjazny widzom, bez zadęcia. Do dziś pamiętam, pierwsze słowa, jakie usłyszałam tutaj na planie: „Aniu, możesz prowadzić jak chcesz, byle byś nie stawała tyłem do kamery” (śmiech). Mam wrażenie, że forma, do której program doszedł, jest dziś chyba optymalna – wszystko jest bardziej rozbudowana, ale nie ma przerostu formy nad treścią, a co najważniejsze, nadal staramy się być blisko ludzi.

- Wracając, dołączyła już pani do innego grona prowadzących, niż to, z którym rozstawała się pani przed laty. Wielu z nich to już przedstawiciele nowego pokolenia. Jak się pani pracuje w tej nowej ekipie?

- Rzeczywiście, kiedy odchodziłam z programu, nasz zespół tworzyli przede wszystkim dziennikarze, później dołączyły do niego osoby z zupełnie innym bagażem doświadczeń, ale  odnalazły się w tym świetnie. Koleżanki i koledzy pokazują nowoczesna twarz telewizji,  potrafią rozmawiać w bardzo ludzki sposób, bez zadęcia, a jednocześnie wcale nie naiwnie. Ta autentyczność jest bardzo ważna, ponieważ widzowie są na to bardzo wyczuleni. Szybko potrafią wychwycić fałszywą nutę. Nie znaczy to oczywiście, że dziennikarska rzetelność i profesjonalizm przestały się liczyć - widz prócz dobrego nastroju i rozrywki potrzebuje też konkretów i wiedzy. Dlatego cieszę się, że znowu tu jestem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki