Anna Popek wspomina swoje początki w telewizji. Nie były łatwo! "Moja mama się śmiała"

2020-06-26 12:44

W tym roku Telewizyjna Dwójka obchodzi 50. urodziny. Z ANNĄ POPEK, która przez wiele lat współtworzyła jej sukces, rozmawiamy o tym, jak zmieniała się telewizja przez lata, dlaczego potrafi od siebie uzależnić i czy w internet może w przyszłości stać się dla niej groźną konkurencją. Prezenterka opowiedziała też o najtrudniejszych momentach w swojej karierze.

Anna Popek. Telewizja jest jak narkotyk

i

Autor: Marcin Wziontek/ Archiwum prywatne Anna Popek
Aleksandra Niedźwiedź o fatum wiszącym nad "Ameryka da się lubić" #HOT

- Jak pani na ten Złoty Jubileusz patrzy z perspektywy osoby, która przez wiele lat współtworzyła tę telewizję?

- TVP 2 jest tylko trochę młodsza ode mnie, więc towarzyszyła mi właściwie od dziecka. Można powiedzieć, że się na niej wychowałam. Prawdę mówiąc praca w Telewizji Polskiej, czym zajmuję się do dziś, była moim dziecięcym marzeniem. Już wtedy chciałam być jak te dziewczyny, które się wówczas pojawiały na srebrnym ekranie. Można więc powiedzieć, to marzenie pokierowało moją drogą życiową. Starałam się krok po kroku przybliżać do jego spełnienia. Najpierw skończyłam polonistykę, potem dziennikarstwo, a później zaczęłam pracę w telewizji w Katowicach, a następnie we Wrocławiu. Przeszłam przez wiele redakcji, zanim trafiłam na antenę Dwójki. Przebyłam długą drogę i uczyłam się zawodu, tak jak kiedyś rzemieślnicy się uczyli u mistrza. Ale muszę też powiedzieć, że ten proces nauki wcale się u mnie nie zakończył, bo wydaje mi się że każdy program to jest taka osobna opowieść, osobny świat. „Wstaje dzień” czy „Pytanie na Śniadanie”, z którym bardzo byłam zżyta – każdy z nich uczył mnie czegoś.

- Teraz prowadzi Pani cykl Wielkich Testów.

- Tak, jestem jedną z osób prowadzących ten quiz i muszę przyznać, że za każdym razem jest to dla mnie duże przeżycie, bo to duża produkcja, do tego na żywo, wymagająca koncentracji. Są to trochę innego rodzaju emocje.

- Czy to znaczy, że po ponad 20 latach pracy przed kamerą miewa pani jeszcze tremę?

- Myślę, że właśnie cykl Wielkich Testów to dla mnie taki - nomen omen - test (śmiech). Przede wszystkim test na odporność na stres. Nie jest to strach debiutantki, ale raczej poczucie odpowiedzialności. To wymaga czujności, bo ewentualna pomyłka może w trakcie takiego widowiska przynieść szereg konsekwencji także dla kolegów. Tu jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i cały zespół.

Anna Popek. Telewizja jest jak narkotyk

i

Autor: Tomasz Radzik/ Archiwum prywatne Anna Popek

- Jak pani po latach wspomina swoje początki w telewizji?

- Zaczynałam w katowickim oddziale TVP. Na antenę wprowadzał mnie Bogusław Nierenberg, człowiek bardzo życzliwy, oraz kierowniczka produkcji Hanna Suchorabska. Pamiętam, że byłam wtedy przerażona. Nauczyłam się swojej kwestii na pamięć i, choć udało mi się wszystko powiedzieć, było to dla mnie niezwykle stresujące. Moja mama oglądała mnie wtedy na żywo i śmiała się później, że miałam w telewizji wielkie, przerażone oczy. Telewizja była takim medium, które budziło respekt. Człowiek miał wtedy duże obawy, chociażby o to, co powiedzą ludzie, jeśli się pomyli na wizji (śmiech). Teraz telewizja jest zupełnie inna. Można się pomylić, można zakląć, można nagrać coś jeszcze raz. Podejście do nie jest bardziej swobodne. Poza tym media społecznościowe, gdzie wszyscy wszystko nagrywają i pokazują, zmieniły podejście do tradycyjnej telewizji.

- Które momenty na przestrzeni tych wszystkich lat pracy w telewizji wspomina dziś pani najlepiej?

- Najbardziej lubiłam festiwale muzyki romskiej czy kresowej, które miałam okazję prowadzić. Bardzo lubiłam też koncerty sylwestrowe, na które zabierałam zawsze moje córki, które towarzyszyły mi wtedy gdzieś za sceną. Spotykały tam wtedy wielu artystów, co zawsze sprawiało im dużą radość. To były też takie szczególne momenty, kiedy tę energię tłumu, chęć zabawy, życzliwość naprawdę czuć było niemal na policzkach!. Wspaniałe przeżycie! Bardzo miło też wspominam pracę na planie mojego autorskiego programu o savoir-vivrze „Takty nietakty”, bo ważne dla mnie było, aby realizować nie tylko cudze, ale także własne projekty i pomysły.

- Czy zdarzały się też trudniejsze momenty?

- Było ich wiele, ale telewizja to jest taki narkotyk, z którego się trudno wyzwolić samodzielnie (śmiech). Myślę, że najwięcej związanych było z rozterkami matki, zwłaszcza, gdy dzieci były malutkie, a trzeba było natychmiast stawić się w pracy. To było dla mnie bardzo trudne. Dzisiaj myślę sobie czasem, że moje córki nie miały takiej matki, jaką mogłyby mieć, bo przez lata byłam rozdarta między telewizję a domem, ale trzeba się z tym liczyć, jeśli się wybiera taki zawód. Na szczęście moja rodzina była wyrozumiała i bardzo mi pomagała.

- Coraz częściej mówi się, że internet wkrótce zupełnie zastąpi telewizję. Myśli pani, że telewizja, jaką znaliśmy dotychczas, rzeczywiście czeka koniec?
- Uważam, że internet nie zapewni takiego rozmachu, jaki ma produkcja telewizyjna. Jeżeli wiele osób jest zaangażowanych przy danej produkcji, to powstaje zupełnie inna jakość. Jest ona po prostu zauważalna. Produkcje internetowe są bardziej kameralne, to zupełnie inny sposób przekazu. To trochę jakby się zastanawiać, czy opowiadania zastąpią powieść. Potrzebne jest jedno i drugie. Być może zmienią się trochę proporcje, ale nie wydaje mi się, żeby telewizja, która ma i warsztat, i i dobrych fachowców, przestała funkcjonować. Myślę, że te dwa środki przekazu raczej będą uzupełniać.

- Wspomniała pani wcześniej, że telewizja jest trochę jak narkotyk. Wyobraża sobie pani życie bez pracy telewizji po tylu latach?

- Pandemia właściwie wszystko wyzerowała. Bo czy wyobrażaliśmy sobie, że będziemy zamknięci przez trzy miesiące w domu? Nikt sobie tego nie wyobrażał, dlatego teraz mam już trochę inne podejście do życia i myślę, że muszę po prostu zaakceptować, to co przyniesie przyszłość. Bardzo lubię telewizję i ten rodzaj energii, tę adrenalinę w pracy na żywo, dlatego dobrowolnie na pewno nie chciałabym kończyć przygody z telewizją, ale zaakceptuję to, co ześle los.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki