Anna Przybylska: w mojej rodzinie wszyscy umierali na raka. Ostatni wywiad z aktorką! Tylko na Se.pl

2014-10-07 14:23

Ania Przybylska (†36 l.) była niezwykle ciepłą osobą. Zawsze myślała o innych i chętnie im pomagała. Z aktorką po raz ostatni spotkaliśmy się w marcu 2012 roku, gdy zarejestrowała się w Fundacji DKMS jako dawca szpiku. Nasza dziennikarka tak to wspomina: "Widziała mnie pierwszy raz, a traktowała jak najlepszą przyjaciółkę, dawała rady. Miałam wrażenie, że znamy się od lat. To była niezwykła osoba. Pogodna, radosna, ale i dosadna. Z jednej strony matka trójki dzieci, a z drugiej szalona młoda kobieta. Dowcipna. Nietuzinkowa". Ale wtedy, choć nic nie zapowiadało tragedii, aktorka wyznała "Super Expressowi", że bardzo boi się nowotworów i często się bada. Wtedy nikt jednak jej słów nie potraktował poważnie...

"Super Express": - Zarejestrowałaś się w DKMS jako dawca szpiku. Dlaczego?

Anna Przybylska: - Decyzję podjęłam bardzo łatwo. Nie da się ukryć, że wszystko odbyło się za namową Dorotki Sekulskiej, która bardzo mocno udziela się w fundacji. Dlaczego teraz? Ponieważ wcześniej byłam w ciąży. W trakcie ciąży można się zarejestrować, natomiast w przypadku kiedy będą potrzebne twoje komórki macierzyste, jest to niemożliwe. Okres ciąży i pół roku po ciąży wyklucza pobieranie materiału do przeszczepu.

- Wiem, że sama często badasz się profilaktycznie? Dlaczego to jest dla ciebie takie ważne?

- Ech... mimo że regularnie płacę składki ZUS, to uwierz mi, że niestety wszystko robię prywatnie. Jest cudownie, szybko, od zaraz. Jak zapłacę, to jest wszystko zrobione z uśmiechem na twarzy. Są testy apteczne, które można wykonywać, ale to nie jest to samo. Ja się badam, ponieważ jestem obciążona genetycznie, zarówno ze strony ojca, jak i matki wszyscy umierali na nowotwór. Badam się również dlatego, że jestem mamą trójki dzieci i chciałabym się ustrzec przed chorobą. Wiadomo, że schorzenia wcześniej wykryte można skutecznie wyleczyć, dzięki profilaktyce możemy skutecznie przedłużyć nasze życie.

- Jak ty to robisz, że nie widać po tobie zmęczenia, a przecież zajmujesz się na co dzień trójką dzieci...

- Dbam o siebie jak każdy w miarę możliwości. Najważniejsze to dobrze się odżywiać i pić dużo wody mineralnej. Najbardziej bym chciała się wyspać - to moje największe marzenie. Przespać 12 godzin jednym ciągiem... Czekam na ten dzień. Na razie mały nie daje mi przespać całych nocy. Zeszczuplałam, bo dziecko "z cyca" cały czas wyciągało. Poza tym dużo dźwigam. Wyjąć wózek, złożyć, włożyć do bagażnika, wyjąć...

Zobacz też: Śmierć Anny Przybylskiej WSTRZĄSNĘŁA jej menadżerką "To jeszcze do mnie nie dotarło. Odeszła w tak młodym wieku"

- Jesteś zwolenniczką operacji plastycznych?

- Umiarkowanie... Ale zabiegi pielęgnacyjne i owszem, jak najbardziej. Wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.

- Gdzie zobaczymy się w najbliższym czasie?

- W telewizji na razie nie będę się pojawiać. Nie nagrałam żadnego serialu, który wejdzie do wiosennej ramówki. Czekam na premierę "Boksera", który podobno ma być w święta wielkanocne i "Sępa" - to dwa filmy, w których zagrałam.

- A nie brakuje ci tego natłoku pracy, adrenaliny, tego bycia non stop na planie?

- Strasznie mi brakuje, ale niestety nie jestem na razie w stanie tego pogodzić. Na razie trwa rok szkolny, mały jest mały - dopiero roczek skończy. Może wrócę na "pełen etat", jak stary (Jarosław Bieniuk - red.) przestanie w piłkę grać... Myślę, że to są jego ostatnie dwa lata w piłce nożnej, bo na tyle podpisał kontrakt. A potem podpalę wszystkie jego koszulki i zrobię huczną imprezę (śmiech).

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki