Barbara Mularczyk (41 l.), serialowa Mariolka Kiepska, w szczerej rozmowie z "Super Expressem" ujawnia rodzinne dramaty, z którymi musiała się zmierzyć. Jej mama poważnie zachorowała, a ukochany brat nagle zmarł...
"Super Express": - Kiedy trzy lata temu serial „Świat według Kiepskich” zszedł z anteny Polsatu, zniknęłaś na dobre z medialnego obiegu. To był Twój świadomy wybór?
Barbara Mularczyk: - Po ponad dwudziestu latach pracy w „Kiepskich” postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę i odpocząć od serialowych produkcji, by móc jak najwięcej czasu poświęcić najbliższym, dzieciom i mężowi. Tuż po zakończeniu zdjęć w moim życiu doszło jednak do nieoczekiwanych wydarzeń, które sprawiły, że szybki powrót do telewizji okazał się niemożliwy. Moja mama zachorowała na nowotwór, więc od razu zdecydowałam, że zamieszka u mnie, żeby móc się nią opiekować przez całą dobę. Zajmowałam się więc mamą, a jednocześnie codziennie jeździłam do taty, który został w naszym rodzinnym domu. To była najlepsza decyzja z możliwych i gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym to samo.
- Dlaczego?
- To nie było żadne poświęcenie z mojej strony, a moja decyzja wynikała z potrzeby serca, bo jeśli się kogoś kocha, to należy o niego dbać bez względu na okoliczności. Owszem, bywałam niewyspana i zmęczona, bo sama też jestem odpowiedzialną żoną i kochającą matką, ale zamiast załamywać ręce, robiłam co w mojej mocy, by mama wyzdrowiała, co na szczęście się stało, gdyż pokonała chorobę. Przyznaję, to był niełatwy, niezwykle intensywny i dość ciężki czas, ale trudne doświadczenia w życiu nauczyły mnie, że nawet w sytuacjach skrajnie beznadziejnych nie wolno nigdy się poddawać. Taka już jestem, nie potrzebuję specjalnych motywacji, by walczyć i działać, bo jeśli ktoś od dziecka był dobrze zorganizowany, sumienny i obowiązkowy oraz sprawnie zarządzał swoim czasem, to nie traktuje swoich obowiązków jako mordęgi, ale coś zupełnie naturalnego i oczywistego.
Barbara Mularczyk w przejmującej rozmowie: Półtora roku temu zmarł nagle mój starszy brat
- Choroba mamy to nie był jedyny cios, który w tamtym czasie dostałaś od losu.
- To prawda. Kiedy mama pokonała chorobę wydarzył się kolejny rodzinny dramat, który był jak uderzenie piorunem. Półtora roku temu zmarł nagle mój starszy brat, z którym od dzieciństwa miałam bardzo dobre relacje. Mieliśmy wspólnych znajomych, często się widywaliśmy i zawsze trzymaliśmy sztamę. Mówiono o nas, że jesteśmy jak papużki nierozłączki. Michał był wspaniałym człowiekiem, weterynarzem bardzo kochającym zwierzęta, a jego odejście do dziś wywołuje we mnie ból i żal, że nie ma go wśród nas.
- Masz sprawdzoną metodę, by ciosy od życia bolały mniej?
- Nigdy nie zakładam, że coś może mi się nie udać. Zawsze - od dzieciństwa - byłam pracowita i świetnie zorganizowana. Moja mama była lekarzem, tato zapracowanym aktorem, więc sama planowałam swój czas, byłam konsekwentna i systematyczna w działaniu. Dobrze się uczyłam i bez problemu godziłam naukę z pracą na planie „Kiepskich”. Byłam w ciągłym ruchu, wiecznie aktywną i towarzyską nastolatką, co mocno mnie ukształtowało na przyszłość.
- A konkretnie?
- Dziś również działam szybko i nigdy nie odkładam pewnych spraw na później i jeśli mam coś zrobić i wykonać, robię to natychmiast. Staram się jak najlepiej zarządzać swoim czasem, bo inaczej mój codzienny harmonogram runąłby jak domek z kart. Odwożę dzieci do szkoły, gotuję i sprzątam, a jeszcze do niedawna regularnie trenowałam siatkówkę. Niestety, na turnieju dla seniorów skręciłam kostkę i zamiast nadal chodzić na treningi, uczęszczam na rehabilitację. Ale do swojej ukochanej dyscypliny sportu, którą uprawiam od szkoły podstawowej, z pewnością jeszcze wrócę!
Serialowa Mariolka Kiepska o swoich dzieciach
- Gdzie znajdujesz motywację, by iść przez życie z podniesioną głową?
- Siłę dają mi moje dzieci i mąż, z którym tworzymy świetnie uzupełniający się duet.
Olusia jest już 13-letnią pannicą, z którą właśnie zapisałam się na kurs samoobrony - dla mnie to też forma treningu i ćwiczeń, wzmacniających ciało, poza tym zawsze chciałam nauczyć się boksować (śmiech). 9-letni Jasio z kolei to urodzony artysta: pięknie śpiewa, gra na pianinie, chodzi na tańce nowoczesne i uwielbia się przebierać, a to w rycerza Jedi, a to w świętego Mikołaja.
Chciałabym, aby w dorosłym życiu robili to, co podyktuje im serce i zawsze im powtarzam, że dopóki człowiek nie zrobi krzywdy komuś innemu, to jego działania są absolutnie prywatną sprawą. I nikomu nic do tego.
- Jaką jesteś mamą?
- Trudno sobie samej wystawiać laurkę, ale macierzyństwo radykalnie zmieniło moje nastawienie do świata, bo dopiero będąc matką, poczułam, co znaczy powiedzenie, że rodzic jest w stanie oddać wszystko swoim dzieciom. Jestem kontaktową i otwartą mamą, dużo z nimi rozmawiam, bo gadułą byłam od zawsze i czasem muszę gryźć się w język, żeby nie powiedzieć za dużo… Ale zamiast podnosić głos, cierpliwie tłumaczę i wyjaśniam.
- Myślisz o powrocie do telewizji?
- Coraz częściej, bo zaczęłam tęsknić już za planem filmowym. Będzie tak, jak ma być, a jeśli aktorstwo okaże się tylko dodatkiem do rzeczywistości, widocznie tak miało być. W zanadrzu zawsze mam plan B., o którym na razie nie mogę nic powiedzieć, żeby nie zapeszyć. Zdradzę, że będzie można mnie zobaczyć w serialach „Dzielnica strachu” i „Lombardzie. Życie pod zastaw". A co później? Zobaczymy!
- Wracasz czasami do wspomnień związanych z „Kiepskimi”?
- Oczywiście, praca na wrocławskim planie była niezapomnianą przygodą, a dzięki roli Mariolki miałam okazję poznać wiele ciekawych osób i przeżyć wiele zabawnych sytuacji. Kiedyś na Mazurach spotkałam w spożywczaku sympatycznego, podchmielonego mężczyznę, który, przecierając oczy, wykrzyknął do mnie: „To Ty! Ferdkowa córa!”. Chciał napić się ze mną piwa, kupił najdroższe, jakie było w sklepie, ale grzecznie odmówiłam. Nagła popularność nie była dla mnie specjalnie dokuczliwa, nie uprzykrzała mi życia. Dla przyjaciół zawsze byłam Basią i tak pozostało do dziś.
Rozmawiał Artur Krasicki