Barbara Zielińska: Chcieli mnie wsadzić do poprawczaka - HISTORIA ŻYCIA

2012-05-08 4:00

Barbara Zielińska (53 l.) zagrała w dziesiątkach filmów, do kolejnych podkładała głos. Ale szerokiej rzeszy fanów jest znana jako Grzybowa z serialu "Plebania". Tylko nam opowiada o swoim dzieciństwie.

Dzieciństwo. Kraków... To były beztroskie, fajne lata. Zupełnie inne od tych, jakie mają teraz dzieci. Rodzice nie mieli czasu, żeby się tak przejmować swoimi pociechami. Nie organizowali nam wolnego czasu, nie wozili nas na zajęcia.

Spędzaliśmy swoje dziecięce dni głównie na podwórku wśród dziesięciopiętrowych bloków. To była połowa lat 60. Na moim osiedlu mieszkało wiele młodych mał- żeństw. Rodzice pracowali na zmiany, więc podobnie jak inne dzieci moja siostra i ja biegałyśmy z kluczem na szyi.

Przed naszym blokiem był ogródek jordanowski, a w nim huśtawki i piaskownica. Doskonale pamiętam panią Irenkę, która w lecie opiekowała się tym ogródkiem, a zimą prowadziła świetlicę osiedlową. Chodziliśmy tam pograć w ping- ponga, były zajęcia z rysunku i bawiliśmy się też w teatr. To pani Irenka rozbudziła moje zainteresowania artystyczne. W przedstawieniu, które reżyserowała, grałam Królową Śniegu.

Smaki, a właściwie zapachy z mojego dzieciństwa to przede wszystkim święta, zawsze pachnące. Pamiętam doskonale zapach pasty do podłogi, pieczonych potraw, gotowanej na wigilię kapusty i prawdziwej choinki. To był czas, gdy udawało się zdobyć pomarańcze, banany czy daktyle. Chodziłam przez rok do przedszkola. Byłam w grupie starszych dzieci. Pewnego dnia przyjechało wojsko i żołnierze opowiadali o swoich wyczynach. Przy okazji zorganizowany został konkurs twista. Tak strasznie chciałam zatańczyć tego twista, że podniosłam w górę obydwie ręce i nogę. Mieliśmy tańczyć w parach, ale ja zaczęłam wywijać solo i tak tańczyłam, że wygrałam. Dostałam za to odznakę spadochroniarza!

Byłam straszną gadułą. Towarzyszył mi w tym mój kolega Przemek. Nasza pani Jadzia ciągle się na nas złościła, bo zawsze mieliśmy coś do powiedzenia. Nie pamiętam już, co zrobiliśmy, ale pani Jadzia tak się na nas zdenerwowała, że kazała nam usiąść na ławce przy drzwiach. Powiedziała, że za nasze zachowanie pojedziemy do poprawczaka.

Mieliśmy trochę stracha i kombinowaliśmy nawet, jak zwiać. Akurat przyjechał pod przedszkole samochód z warzywami. Byliśmy przekonani, że wyładują warzywa i zabiorą nas do tego poprawczaka.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki