Dowbor załatwia Koroniewskiej karierę? "To śmieszne!". Aktorka szczera do bólu. Wywiad

2025-04-26 5:00

Dowborowie przejęli TVN! Maciej Dowbor (46 l.) kilka miesięcy temu dołączył do "Dzień dobry TVN" i został gospodarzem show "You Can Dance". Jego żona zaś prowadzi nowy program, który ma szansę stać się dużym hitem. W show "Zróbmy sobie dom" sześć par remontuje trzy domy - po dwie rodziny na jedną nieruchomość. Wygrają najlepsi. W rozmowie z "Super Expressem" Joanna Koroniewska (46 l.) opowiedziała o nowym programie, ciężkiej pracy nad samą sobą i zmianą myślenia Polaków, którzy, jej zdaniem, nie potrafią chwalić samych siebie. Skomentowała też plotki, że to mąż załatwił jej pracę w TVN. Jaka jest prawda?

"Super Express": - Program "Zróbmy sobie dom" to ciekawe przedsięwzięcie. Nie było tego na polskim rynku

Joanna Koroniewska: - Długo czekałam na ten moment, aż w końcu jest. Słuchajcie, prawie rok czekaliśmy na premierę "Zróbmy sobie dom". To fantastyczny program. Mam nadzieję, że równie fantastyczny będzie dla państwa. Że będziecie się, drodzy widzowie, wzruszać tak, jak my.

- Jaki jest ten program?

- Dużo prawdziwych emocji! Każda para, która remontuje dom, ma bardzo dużo do powiedzenia, zazwyczaj skrajnych rzeczy. Więc w tym programie jest wszystko. Są emocje i jest rywalizacja, bo pamiętajmy o tym, że do jednego domu wchodzą dwie rodziny, czyli naprawdę tam się dużo dzieje! Nie są to dantejskie sceny, bo to program dla całej rodziny i to też jest bardzo fajne. Znajdziecie dużo podpowiedzi, jak daną rzecz wykonać, żeby było taniej, szybciej itd. Pokazujemy, że za cenę małego mieszkania w centrum jakiejkolwiek metropolii możemy kupić rozpadającą się ruderę i ją wyremontować. Oczywiście z ekipami, bo to nie jest tak, że nasi uczestnicy robią wszystko sami. Te domy stają się przepiękne, my już je widzimy. Wyglądają obłędnie, a nie dalibyście za nie 5 zł wcześniej.

NIE PRZEGAP: Joanna Koroniewska opowiedziała o zarobkach w "M jak miłość". "To nie były wielkie pieniądze"

- Ludzie remontują dom, w którym później nie zamieszkają, jeśli przegrają rywalizację. To musi być dla nich bolesne.

Każda z tych par dostarczyła nam ogromnych emocji. Cały czas im tłumaczyłam, że im dalej, tym będzie trudniej te domy zostawić, ale z drugiej strony też fajnie, bo jest się dłużej w programie. Ale nie gramy na emocjach.

Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że osobiście jestem trochę zmęczona tymi smutnymi historiami o ludziach, które oglądamy w programach, tym, że każdy ma w życiu źle. Ciężko mi jest na sercu, kiedy na to wszystko patrzę. To nie jest taki program. Dobór uczestników nie polegał na tym, kto ma w życiu gorzej, tylko na tym, kto jest fantastycznym, energetycznym człowiekiem, kto ma coś fajnego do powiedzenia i co przechodzi przez ekran. To program, w którym w końcu nie ma płaczu, w końcu nie ma smutku, a jest coś budującego i bardzo pozytywnego.

ZOBACZ TAKŻE: Tego Joanna Koroniewska nigdy nie mówiła o swoim związku. Teraz prawda wyszła na jaw!

Joanna Koroniewska: Czytałam, że Dowbor załatwił mi M jak miłość

- Czyli jest nadzieja na masę pozytywnych emocji?

- Bardzo dużo pozytywnych emocji! My, Polacy, generalnie lubimy się dołować, mówić, że każdy każdemu coś załatwia. Słuchajcie, drodzy państwo, jestem przykładem osoby, która została aktorką naprawdę bez żadnych pleców. Miałam tylko marzenia. Udało mi się. Tak samo, jak teraz jednej z naszych par uda się wygrać dom o wartości miliona złotych. Nie ma sensu temu umniejszać. Trzeba myśleć o tym, że nam też się uda! Ja cały czas będę orędownikiem takiego myślenia. To jest bardzo ważne w życiu. Jak chcemy coś osiągnąć, to musimy naprawdę w to wierzyć i wykonać ciężką pracę. Ciężka praca to 90% sukcesu. 5% to jest szczęście.

A koneksje? Nie zawsze tak jest. Patrzcie na mnie. Czytałam takie komentarze, że Maciej Dowbor załatwił mi "M jak miłość". Teraz czytam komentarze, że ja ten program dostałam dzięki niemu, co też jest trochę śmieszne, bo my go kręcimy dużo, dużo wcześniej. Więc to jest tak, że jeżeli chcemy - to możemy! Pamiętajcie o tym. Mówię to ja, Koroniewska, prawie 50-letnia kobieta (śmiech). 

- Jesteś w mediach obecna od wielu, wielu lat. Mam wrażenie, że musisz za każdym razem podkreślać, że doszłaś do tego, co masz, swoją ciężką pracą.

- U nas nie mówi się: "Mnie się udało". Zawsze mówi się: "Wypracowałam to". Chciałabym to zmienić, uczę się tego, ale to ciężkie. Zobaczcie, jak jest z przyswajaniem komplementów w Polsce. Ktoś mówi: "Ale masz piękny dom". Odpowiadamy: "Kupiłam na kredyt". Ktoś mówi: "Ale masz piękną sukienkę". Odpowiadamy: "Ja to wypożyczyłam". Zawsze sobie umniejszamy, żeby tylko nie pokazać, że jestem wielka, że mam coś fantastycznego. To siedzi głęboko w nas. To nasza cecha narodowa. Jesteśmy poblokowani. Sama taka jestem. Umniejszam sobie. Choć próbuję się budować. Ale, patrząc na młode pokolenia, wierzę w to, że to się skończy. Bo ci młodzi są zupełnie inni. Oni w ogóle nie mają żadnych ram, nie mają żadnych barier. Po prostu ten świat się zmienia.

Rozmawiała Julita Buczek

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki