Kiedy Aldona Orman postanowiła zostawić życie i karierę w Niemczech i wróciła do Polski, przeżyła prawdziwy dramat. Okazało się, że jest chora na sepsę, o czym długo nie wiedziała. Słabła z dnia na dzień, a w końcu straciła przytomność w swoim mieszkaniu. Żyje tylko dzięki interwencji przyjaciół zaniepokojonych brakiem kontaktu z nią.
- Byłam nieprzytomna. Moja koleżanka przyjechała z mężem i kolegą, wyważyli drzwi od domu. Gdyby nie ta sytuacja, mogłabym się nigdy nie obudzić, ponieważ później nie obudziłam się jeszcze przez cztery dni. Potem leżałam przez miesiąc w szpitalu. Było mnóstwo różnych konsekwencji, które było bardzo, bardzo trudno ogarnąć - opowiedziała gwiazda.
I choć na temat swojej choroby mówiła już nieraz, to skrywała to, że przeżyła własną śmierć.
- Przez różne historie, moje przeżycia wiem, że istnieje pewna energia. Jeden przykład? Nie każdy przeżywa śmierć kliniczną... Nie każdy ma możliwość wrócić po raz kolejny na ziemię i zobaczyć to wszystko - wyznała w Superstacji.
Po tym zdarzeniu gwiazda ma większą intuicję i jest w stanie przeczuć, co może zdarzyć się w jej życiu.
- Wracając, dostajesz pewną informację i potem wiesz, co się wydarzy, co się później sprawdza. Nie mogę o tym mówić, bo to jest tylko moje. Ale przeżywając takie rzeczy, nie można potem tylko tak dotykalnie przeżywać tego świata - ucięła wspomnienia Aldona.
Zobacz: Aldona Orman: Moja córka to DAR od Boga
Polecamy: Aldona ORMAN: Chciałam być pilotem - HISTORIA ŻYCIA
Najlepsze wideo: tv.se.pl