Edyta Górniak ujawnia swój tajny związek. Zdradził ją i ma dziecko z inną. To przez niego tak cierpiała. TYLKO U NAS

2022-09-03 5:20

Edyta Górniak (49 l.) jeszcze nigdy nie opowiedziała tyle o swoich związkach - zwłaszcza o ostatnim, który dotkliwie ją zranił. W szczerej rozmowie z dziennikarzem "Super Expressu" Adrianem Nychnerewiczem diwa opowiada o bolesnej zdradzie i traumie, którą przeżyła, gdy jej ukochany został ojcem dziecka innej kobiety. I ujawnia, jak poradzić sobie z tak trudnym doświadczeniem, z którego ona sama wciąż stara się oczyścić. Szczery do bólu wywiad tylko u nas!

Edyta Górniak - szczery wywiad

i

Autor: Akpa Edyta Górniak - szczery wywiad

Edyta Górniak (49 l.) od ponad trzech lat nie udzieliła tak intymnego i szczerego wywiadu. W rozmowie z "Super Expressem" rozprawia się ze swoimi partnerami i tylko nam opowiada o bolesnej zdradzie ostatniego ukochanego. 

Edyta Górniak: Zasługuję na wiernego mężczyznę, a nie zdrajcę

Super Express: Powiedziała pani ostatnio, że chce być teraz singielką. Tak bardzo zraziła się pani do mężczyzn? Który związek tak bardzo pani dopiekł?

Edyta Górniak: - Ciut (śmiech). Kilku mężczyzn zdradziło mnie finansowo, kilku emocjonalnie. Ale nie wszyscy. Czasem były to po prostu znaczące różnice charakterów. Po ostatnim, 8-miesięcznym związku facet, który jak lew walczył o moje zaufanie, tłumaczył mi potem swoją zdradę, uwaga, tęsknotą za mną i smutkiem, że mnie nie było. Inaczej mówiąc, gdybym nie wyjeżdżała do pracy i zawsze trzymała go za rękę, to byłby spokojny i mnie nie zdradził. Dodam że mówił to ponad 40-letni facet...

Czyli jego zdrada była pani winą? Chyba nie był pierwszym, który tak się tłumaczy... Jest pani w stanie wychwycić, kiedy mężczyzna panią oszukuje?

- Nie. Z zasady mierzę ludzi swoją miarą. W tym ostatnim przypadku, gdyby nie ciąża, która była wynikiem zdrady, być może nadal nieświadoma wiernie trwałabym w związku nie wiedząc, że Andrzej ma skłonności do zdrad, a także psychopatii czyli manipulacji innymi ludźmi.

To ostre słowa.

- Myślę, że to rodzaj patologii, jeśli mężczyzna, nawet, kiedy tamta kobieta była już w ciąży, nadal prosił mnie, abym go nie zostawiała i abyśmy nadal się spotykali. Dając prezenty i kwiaty z przeprosinami, tłumacząc, że tak bardzo tęsknił za mną, że po prostu mnie zdradził.

I co pani na to? Bo przecież gdy w grę wchodzi miłość, niestety potrafimy godzić się nawet na bardzo szkodliwe dla nas rzeczy.

- To prawda. Czasem też ludzie wybierają coś, co jest prostsze. Boją się prawdziwej miłości. Szczególnie, jeśli kiedyś ją już stracili. Wybierają pospolitość, bo to nie wymaga rozwoju, ani pełnego zaangażowania emocjonalnego. Jest to w jakimś stopniu bezpieczno-wygodne. W każdym razie po tym rozstaniu bardzo boleśnie zrozumiałam, po raz pierwszy w życiu, że nigdy już nie mogę być w relacji z mężczyzną, który nie posiada moich standardów szczerości, dobroci, empatii, przejrzystej komunikacji, hojności, partnerstwa i troski. Także z takim, który w różnych warstwach życia posiada mniej niż ja. Interesowność szybko się ujawnia.

Pani dotychczasowe związki źle się kończyły... Ale jednak coś ciągnęło panią do tych mężczyzn.

– Każdy mężczyzna, z którym kiedykolwiek dzieliłam swoją przestrzeń, miał w sobie coś wyjątkowego. Nawet jeśli nasze charaktery ostatecznie się nie zgadzały. Ojciec Allana także. Ale ten ostatni był... z przykrością to mówię, karykaturą faceta. Musiałam być w potwornej formie życiowej, otwierając wtedy przestrzeń serca.

Czyli jak zwykle najwięcej uczymy się w cierpieniu?

- Szkoda prawda? Zrozumiałam też, że być może inna kobieta nie ma problemu jeść śniadanie ze zdrajcą, ludzie mają różne standardy. Ja z pewnością zasługuję na osobę tak samo wierną, jaką jestem ja sama. Nie na zdrajcę, lecz na najlepszego faceta, jaki chodzi po tej ziemi. Bo dla żadnego innego nie oddam już przestrzeni mojej wolności, niezależności i szczęścia. Żaden inny, niż najlepszy, nie zasługuje na najmniejszy nawet skrawek mojej kobiecości i mojego serca. I rozumiem to dopiero dzisiaj, wie pan? Przez wcześniejsze lata zawsze zaniżałam swój standard i poniżałam samą siebie, bo przez okrutne dzieciństwo pozostał we mnie podświadomy program ofiary. Sukces zawodowy nie chroni przed traumami - gdyby ktoś myślał inaczej. W konsekwencji poniżania mnie w dzieciństwie przyciągałam w swoją stronę mężczyzn tak trudnych, jak sama beznadziejnie o sobie myślałem.

Myślę, że to słowa mogą pomóc wielu osobom.

- Cóż mogę powiedzieć... Może to jakaś maleńka dla nich ulga, że nie są sami. To zdecydowanie czas zmian. Zmian i uwolnienia dla wszystkich, którzy zostali niesprawiedliwie skrzywdzeni.

Co pani czuła, gdy kolejny pani związek się nie udał?

- Prawdę mówiąc pierwsze, co czułam po szoku tamtych doświadczeń „partnerskich” to wstyd.

A nie smutek lub złość za zdradę?

- Złość byłaby prostsza, to prawda. Wstyd, niestety, jest uczuciem głębszym i trudniejszym do uzdrowienia w sobie. Wstydziłam się przed samą sobą, że otworzyłam przestrzeń serca dla osoby bez podstawowych wartości moralnych. Że uwierzyłam w interesowną iluzję, którą wykreował. Wolałam myśleć, że jestem mądrzejsza w moim wieku. Na szczęście uwolniłam już to uczucie. Zrozumiałam też, że Andrzej się bał. Często zresztą powtarzał: „nie jestem taki wspaniały, jakim mnie widzi twoje serce. Nie zasługuję na ciebie”. W tym jednym wypadku chyba miał rację.

Pamiętam, jak podczas jednego z wywiadów wyznała mi pani, że przez tę zdradę przez długo bolało panią całe ciało. Jak poradziła sobie pani z tą traumą? Czy w ogóle są na to sposoby?

- To był proces. Nawet jeśli jesteśmy gotowi iść do przodu sercem, nasz układ nerwowy i wewnętrzne organy zarejestrowały szok. Uwalnianie organizmu z traumy jest trudne, ale absolutnie możliwe. Sprawdziłam to na sobie i chętnie pomogę zrozumieć ten proces ludziom, którzy nadal cierpią. Spłynęło do mnie wiele zaproszeń i próśb o prelekcje między innymi w tym temacie, które odbędą się jesienią po moim powrocie do Polski. W czasie procesu uwalniania organizmu przechodzi się różne etapy. W jednym z nich zrozumiałam, jak nisko siebie ceniłam, wybierając chłopaka tak niedojrzałego emocjonalnie. I że chyba każdy z nas ma do uleczenia jakąś zdradę emocjonalną, więc on na pewno też, ale nie wykonał jeszcze żadnej pracy nad sobą i za własne rany pokaleczył innych ludzi. Jestem pewna, że dzieci pomogą mu w procesie samo-uzdrowienia.

Widzę, że próbuje go pani zrozumieć. Dziś potrafi już pani życzyć mu dobrze?

- Każdy zasługuje na miłość. Andrzej mnie zranił, bo ktoś kiedyś zranił jego. Nie uleczył tego i powtórzył własną traumę. Tak potwornie bał się ponownego zranienia, że wyemitował i sam zrealizował własny lęk. A wracając do mojego wewnętrznego procesu, po wstydzie, że pozwoliłam się oszukać, przyszło uczucie współczucia dla samej siebie i z tego punktu znalazłam drogę do uwolnienia. I ta wolność moja tak starannie odzyskana smakuje teraz tak, że zachłannie trzymam ją dla siebie Jestem pełnią wszystkiego, o czym zawsze myślałam, że można utworzyć tylko we wsparciu i obecności faceta. To przestarzały tryb myślowy. Już nieaktualny dla wielu świadomych ludzi, którzy przeszli lub przechodzą transformację.

Rozmawiał Adrian Nychnerewicz

Edyta Górniak doświadczyła bolesnej zdrady. Szczere wyznanie o miłości

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki