Ewa Gawryluk opowiedziała o nowym sezonie "Afryka Express"
"Super Express": - Czy uznaje Panie udział "Afryka Express" za waszą podróż poślubną?
Ewa Gawryluk: - Nie, podróż poślubną mieliśmy w Tajlandii. Program - to po prostu było zadanie do wykonania.
Nie takie łatwe zadanie i właśnie o to chciałam zapytać, czy jadąc tam z partnerem życiowym, to scala związek, czy wystawia go na próbę?
- Myślę, że jak człowiek drugi raz wchodzi w związek małżeński, to ma inne doświadczenia i tu nie ma co mówić o scalaniu, bo wybieramy się już bardzo konkretnie. Wiemy, kogo chcemy, kogo nie chcemy i to tylko nas utwierdziło, że dobrze wybraliśmy.
Zobacz również: Ewa Gawryluk z nowym mężem na ściance! Trener Piotr jest w nią wpatrzony jak w obrazek
A jakie było najtrudniejsze doświadczenie na planie, jeśli może Pani zdradzić?
- Bo tego było strasznie dużo, bardzo dużo emocji, zadań do wykonania, kilometrów do pokonania, ale najbardziej, co mi utkwiło w pamięci, no to brak snu, brak jedzenia, brak możliwości korzystania z toalety wtedy, kiedy się chciało, bo mężczyźni, jak wiadomo, mają z tym łatwiej (śmiech). Tam nic nie jest udawane. To nie jest reżyserowane, tylko to jest po prostu jak szkolenie.
Zdarzyły się jakieś niebezpieczne sytuacje?
- Nam na szczęście nie, ale za dużo nie mogę zdradzać. Natomiast bardzo dużo osób pracowało przy bezpieczeństwie naszym, bo wiadomo, to jest jednak obcy kraj. Przed wylotem robiliśmy wszystkie szczepienia, naprawdę z 7-8 szczepień, także pod tym względem byliśmy bardzo dobrze zabezpieczeni. Był też lekarz na planie, bo oczywiście zdarzały się i zatrucia pokarmowe, i zasłabnięcia, i zastrzyk w tyłek był...
Zobacz również: "Afryka Express" to najmocniejszy sezon. Izabella Krzan: "Mroziło nam krew w żyłach"
A czy w ogóle się wahaliście gdy przyszła ta propozycja?
- Tutaj był spontan i o ile ja nie lubię tego rodzaju programów, bo się właśnie obawiałam o swoje ograniczenia, no bo człowiek tak naprawdę nie zna siebie samego, dopóki nie jest wystawiony na próbę... Myślę, że zdałam egzamin doskonale, jak na swojej warunki, bo byłam najstarszą uczestniczką, jak do tej pory w historii i w zasadzie bardzo dobrze.
Rozmawiałam Aleksandra Pajewska-Klucznik