Joanna Kurowska otworzyła się na temat rodziny. "Będę fantastyczną teściową!"

2023-06-06 15:56

Aktorka znów dostarczy nam okazji do śmiechu, tym razem w nowym serialu „Teściowie”, dostępnym na platformie Polsat Box Go. Czym Joannę Kurowską zachwyciła produkcja, dlaczego – jej zdaniem – w Polsce brakuje dziś dobrych komedii, i dlaczego uważa, że byłaby sama świetnie sprawdziłaby się w roli teściowej?

- Podobno rolę w „Teściach” przyjęła pani w ciemno, bez czytania scenariusza! Co w takim razie zadecydowało?

- Wiedziałam, kto stoi za scenariuszem. To właśnie z Krzysiem Jaroszyńskim miałam okazję tworzyć swój pierwszy projekt po zakończeniu studiów – program satyryczny „Magazynio”. Brała w nim zresztą udział cała plejada znakomitych aktorów, jak Stefan Friedmann, Cezary Pazura, Jan Kobuszewski. Dla debiutantki, jaką wtedy byłam, możliwość pracy z tak wybitnymi artystami już na samym początku zawodowej drogi była niesamowitą szansą. Kolejny raz z spotkaliśmy się z Jaroszyńskim na planie „Graczyków”, gdzie rola Jadwigi napisana już była z myślą o mnie. Później zrobiliśmy też razem serial „Ale się kręci”. Wszystkie te produkcje były naprawdę świetne, więc gdy Krzysztof przyszedł do mnie z kolejną główną rolą, to bez czytania scenariusza wiedziałam, że to, co wymyślił tym razem, też będzie dobre. On po prostu nie umie inaczej pisać!

- W nowym serialu gra pani jedną z tytułowych teściowych. Prywatnie nie miała pani jeszcze okazji sprawdzić się w tej roli. Zastanawiała się pani kiedyś, jak by się w niej odnalazła?

- Moja córka dostarcza mi tych wrażeń, więc mogę śmiało powiedzieć, że mam już przymiarki do tej roli (śmiech). Na pewno będę fantastyczną teściową, ponieważ do niczego się nie wtrącam, bo zdaję sobie sprawę, że takie podejście nic nie daje, a może nawet przynieść odwrotny skutek od zamierzonego. Przyznam, że dziwię się trochę kobietom, które – zostając teściowymi – tak strasznie walczą z młodymi, bo przecież one nic nie wywalczą, a mogą jedynie tym relacjom zaszkodzić. Nie mam też syndromu opuszczonego gniazda. Zawsze mnie bawi, gdy mnie pytają, jak sobie radzę, od kiedy córka wyjechała na studia do innego miasta. Ależ ja się cieszę! Gdy dziecko było małe, świadomie rezygnowałam z wielu rzeczy, by móc zająć się nim wtedy, kiedy mnie potrzebowało, a teraz jestem wolna. Nadal zresztą mam z córką znakomity kontakt, ale uważam, że w pewnym momencie dziecko musi pójść na swoje, bo nie wychowujemy go dla siebie, tylko dla świata.

Joanna Kurowska z córką

i

Autor: AKPA Aktorka razem z córką Zofią Świątkiewicz w czerwcu 2016

- A jak roli świeżo upieczonej teściowej radzi sobie pani serialowa bohaterka?

- Ona jest w tym podejściu bardzo ode mnie daleka i być może właśnie dlatego tak dobrze mi się gra tę postać. Nie chciałabym widzom zbyt wiele zdradzać, ale mogę powiedzieć, że takie role lubię, bo są dla mnie wyzwaniem. Jest to postać niezwykle barwna, a takie są dla aktorów najfajniejsze. Tu wreszcie mamy co zagrać, co niestety w polskich serialach nie zdarza się tak często. Pełno w nich miałkich, nijakich postaci, a tutaj mam do zagrania pełnokrwistą postać, ale też Krzysztof Jaroszyński oraz Grzegorz Kuczeriszka czuwali, żeby to wszystko było jednocześnie bardzo szlachetne, żeby nie zostało przerysowane.

- Przy okazji premiery „Teściów” przyznała pani w jednym z wywiadów, że ma pani dość krytyczne podejście do powstających dzisiaj w Polsce komedii. Co w nich, pani zdaniem, najbardziej kuleje?

- Przede wszystkim scenariusz. On musi być dobry, a takich u nas brakuje, co nie znaczy, że w ogóle nie powstają. Znakomita była choćby „Zupa nic” mojej przyjaciółki Kingi Dębskiej, która premierę miała dwa lata temu, a która w krzywym zwierciadle pokazywała czasy PRL-u. Adam Woronowicz był w niej po prostu fenomenalny, ale gdyby zagrał to inny aktor, to nadal byłoby świetne, bo film miał po prostu dobry scenariusz. Warto zresztą przyjrzeć się temu, jak robią to w Stanach. Tam o rzeczach skomplikowanych mówi się w prosty sposób, a u nas odwrotnie. Tak naprawdę obowiązuje tylko jedna zasada – komedię trzeba grać jak dramat, a dramat jak komedię. Spójrzmy choćby na kultowych „Samych swoich”. Kiedy Pawlak wypowiada słynną kwestię: „nadeszła wiekopomna chwila”, jest tak przejęty, że niemal bliski płaczu, a przecież widzowie pękają wtedy ze śmiechu. I o to właśnie chodzi! Teraz często jest odwrotnie, tego „komikowania” jest wręcz za dużo.

Gwiazdozbiór Jaruzelskiej - Joanna Kurowska

- Cezary Pazura, z którym gracie w serialu małżeństwo, tak jak pani, utożsamiany jest głównie z komedią. Przy okazji pracy na planie „Teściów” wyznał, że z tego powodu zaczął w końcu ról komediowych unikać. U pani było podobnie?

- Aktorzy, zwłaszcza w Polsce, wstydzą się grać komedie, ponieważ uważają, że role dramatyczne są wyższą formą sztuki. To bzdura, ponieważ komedia, wbrew pozorom jest trudniejszym gatunkiem. Jeżeli masz zagrać jakąś tragiczną scenę, to wystarczy to dobrze zinterpretować, by poruszyć widza. Natomiast żeby go rozśmieszyć, potrzebna jest vis comica, trzeba wiedzieć, gdzie wziąć oddech, jak utrzymać właściwy rytm. Od razy zresztą widać, czy robi się to dobrze, zwłaszcza na estradzie, gdzie słyszymy reakcję widzów. Aktorzy komediowi często okazują się też znakomici w rolach dramatycznych, odwrotna sytuacja zdarza się za to bardzo rzadko. Pazura akurat jest fenomenalny i w jednym i drugim repertuarze. Nas, aktorów, niestety łatwo się szufladkuje. Trudno później z takiej szuflady wyjść, ponieważ filmowcy w Polsce boją się zaryzykować. Dlatego właśnie tak kocham Amerykę. Tam daje się człowiekowi szansę, oni częściej odważają się zejść z utartych szlaków.

- Od lat z powodzeniem rozśmiesza pani Polaków, co zasługuje na tym większy podziw, że nawet mimo wielu bolesnych doświadczeń, które życie pani przyniosło, udało się pani tę pogodę ducha zachować. Jak pani to robi?

- To wynika z szacunku do drugiego człowieka, który wyniosłam z mojego rodzinnego domu. To dla mnie niezwykle ważne, żeby nie zamęczać sobą innych. Uważam, że to po prostu w złym guście, by w taki narcystyczny sposób nękać człowieka ciągłym użalaniem się nad swoimi problemami i bolączkami, bo inni mają własne, często naprawdę poważne. Myślę, że moja pogoda ducha bierze się też z tego, że znalazłam sobie wiele różnych źródeł radości. Ludzie często skupiają się tylko na jedynym, dla kobiet zwykle jest to rodzina. Co jednak, jeżeli się ją traci, tak jak w moim wypadku? Warto tych źródeł mieć więcej. Mam świetny kontakt z córką, mam mnóstwo wspaniałych przyjaciół, mam cudowny dom z ogrodem, których kocham, mam książki, malarstwo, muzykę. Takim źródłem radości jest też dla mnie mój zawód. Żeby umieć być w życiu szczęśliwym, trzeba znaleźć w sobie pasję.

Sonda
Która polska komedia jest najśmieszniejsza?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki