TOTALNA MASAKRA w "Kuchennych Rewolucjach". Gessler WYTOCZYŁA CIĘŻKIE DZIAŁA

2020-10-08 22:35

Gastronomiczna mapa Polski, na której nie brak pechowych lokali, pęka w szwach. Magda Gessler odwiedza te, które wymagają natychmiastowej interwencji. Jak poradziła sobie z parodią amerykańskiej knajpy, leżącej niedaleko Białegostoku? Restauratorka wytoczyła wojnę CHEMII. Była potwornie wściekła. Ta rewolucja przejdzie do historii.

Magda Gessler

i

Autor: Instagram Magda Gessler

Bohaterowie dzisiejszego odcinka prowadzili bar o angielskojęzycznej nazwie "Chicken Flow". Lokal znajdował się w mieście Łapy, 20 kilometrów od Białegostoku.  Właścicielką była Katarzyna, która gastronomią zajmuje się od sześciu lat. Najpierw otworzyła bar z kebabami, potem domowe obiady, a ostatecznie postawiła na kurczaka w amerykańskiej panierce. W barze właścicielce pomaga mama Halina, siostra Justyna i mąż Krzysztof. Niestety zamiast zarabiać na interesie, musieli dopłacać do tego kosztownego hobby. Pomysł na kurczaki chyba nie był najlepszy...Takie samo odczucie miała Magda Gessler. Gdy zobaczyła menu, nie mogła niczego dla siebie wybrać: - 30 skrzydełek mam zjeść!? Pofrunę! Burger był nie do przyjęcia. Gessler stwierdziła, że mięso śmierdzi złym tłuszczem. Okazało się, że kucharka używa gotowej panierki. Wystraszona kelnerka musiała na polecenie gościa wyrecytować skład cuchnącej panierki. Wtedy poleciał pierwszy talerz: - Trucizna! Chcieliście nakarmić mnie chemią, ale się nie dałam!! 

Mama właścicielki postanowiła zrealizować plan ratunkowy: - Skoro takie coś nie posmakowało, to może trzeba zrobić to, co jemy w domu. Jak postanowiła, tak zrobiła. Na stole przed Magdą Gessler pojawiły się talerze z regionalnymi przysmakami. Wędliny, barszcz, kapusta, pierogi i wiele innych. Nie było ani jednego kurczaka! I to był dobry pomysł. Mniej optymistycznie było przy inspekcji kuchni. Gessler zauważyła mnóstwo tłuszczu. Nie chciała widzieć śladu po działalności z kurczakami. Restauratorka miała pomysł na rewolucję, który nie spodobał się właścicielce. Nie chciała robić domowych obiadów: - Oczekiwałam od pani Magdy, że rewolucja będzie polegała na tym, że ulepszy dania, które tutaj serwuję, a nie że wypie**** mi wszystko, co tutaj miałam. Na to nie jestem przygotowana. 

Czas skończyć z tym chemicznym laboratorium! - Gessler była stanowcza. Lokal po rewolucji nazywa się "Zdolne Łapy". Motywem przewodnim są paprocie i ludowe wzory. Miało być lokalnie, swojsko i przyjemnie. Personel spisał się na medal. Polały się łzy szczęścia. Powrót Gessler nie był przyjemny. Dostała zimną przystawkę. Zupa uratowała sytuację: - Trudno przestać jeść! Niedociągnięcia będzie trzeba dopracować, ale rewolucję można zaliczyć do udanych. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki