Anna Maria Wesołowska: Mam misję do spełnienia WYWIAD

2012-05-21 4:00

- To raczej rzadki przypadek, żeby sędzia brał udział w telewizyjnym show. Nie miała pani wątpliwości, decydując się na udział w programie TVN "Sędzia Anna Maria Wesołowska"?

- To nie miał być typowy show. Ten program miał być czymś więcej niż widowiskiem. A na udział w nim zgodziłam się, choć nie bez oporów i wątpliwości, bo czułam, że taki program jest ludziom potrzebny, wierzyłam w jego misję. Ten program miał z założenia spełniać istotną rolę edukacyjną, i to się udało.

- Jednak programu już nie ma...

- I uważam, że to ogromna strata. Nie mówię tego z powodów osobistych, ale on był naprawdę potrzebny. Wciąż docierają do mnie sygnały od ludzi, którzy po jego obejrzeniu coś w swoim życiu ulepszyli, zmienili jakiś punkt widzenia, przestali pić, bić.

- Na przykład odkryli, że bicie dzieci to przemoc?

- Wielu rodziców, wychowanych na klapsach, uważa je za jedną z normalnych i nieszkodliwych metod wychowawczych, bo innych nie znają. Ja też jestem pokoleniem klapsów, choć ich nie pamiętam. Program miał m.in. uświadomić, że dorośli powinni szanować uczucia dziecka. Ale najbardziej cieszyło mnie, że program docierał do młodzieży, która jest tak kompletnie niezorientowana, gdzie jest granica między dobrem a złem, między wygłupem a przestępstwem.

- Podobno chciałaby pani, aby do szkół wprowadzić edukację prawną?

- Od lat zajmuję się edukacją prawną dzieci i młodzieży, to moja pasja i misja. Właśnie wracam z Ciechanowa, ze spotkania, w którym uczestniczyło 800 uczniów, 400 rodziców, pedagodzy i psycholodzy. Teraz z cyklem wykładów jadę do Sopotu. Jestem ambasadorką edukacji prawnej dla dzieci od 5. roku życia.

- Z takimi maluchami też pani rozmawia o prawie?

- One już wiele rozumieją. I jakie mądre pytania zadają! Kiedyś w przedszkolu, które odwiedzałam, 5-latek spytał mnie, czy jak tata bije go po buzi, to jest przestępcą... I od razu dodał, że mówi mi to w tajemnicy, bo wie, że ja kocham dzieci i nie zamknę jego taty w więzieniu.

- Słyszałam, że mężczyźni się pani boją...

- Kiedyś byłam na wczasach, jeszcze z malutką córka, i tańczyłam na wieczorku z pewnym bardzo przystojnym lekarzem. Jak dowiedział się, że jestem sędzią, zostawił mnie na środku parkietu.

- Ale przynajmniej przeprosił?

- No tak, ale jakoś tak w pośpiechu, jakby nagle zaczął mu się palić grunt pod nogami (śmiech).

- Ale chyba mąż się pani nie boi?

- O to trzeba byłoby jego spytać.

- Pani obie córki też są prawniczkami. Tylko mąż nie ma nic wspólnego z prawem...

- Jest inżynierem, ale śmiejemy się, że jest najlepszym prawnikiem w naszej rodzinie.

- Trudno w to uwierzyć, ale jest pani już babcią. Czy w tym natłoku zajęć znajduje pani czas dla małej Emilki?

- Poświęcam jej każdą wolną chwilę. Moja 2-letnia Emi jest cudownym maleństwem. I mam świadomość, że to, co robię zawodowo, robię też dla niej. Żeby mogła dorastać bezpiecznie i szczęśliwie, żeby czuła się naj-ważniejsza na świecie, jak wszystkie dzieci. Nawet jak coś zbroi.

- Dziękuję za rozmowę.

Anna Maria Wesołowska

Łódzka sędzia, ekspert od przestępczości zorganizowanej. Brała udział w głośnych procesach łódzkiej "Ośmiornicy" oraz gangu "Popeliny". Jest również współautorką ustawy o świadku koronnym. W latach 2006 - 2011 występowała w popularnym programie "Sędzia Anna Maria Wesołowska". Pojawiła się także w serialu "Na Wspólnej".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki