Maciąg: Mam spokojne serce

2009-06-13 13:30

Agnieszka Maciąg, jedna z najpiękniejszych Polek, modelka, dziennikarka, kobieta wielu talentów, gospodyni programu "Metamorfozy Fashion Cafe", opowiada nam o urodzie, dlaczego nie chowa się przed krytyką i jak obchodziła 40. urodziny.

- Co sprawiło, że zdecydowała się pani być gospodynią "Metamorfoz", których głównymi bohaterkami są zwykłe kobiety, nie gwiazdy show-biznesu?

- Podczas pracy jako modelka przekonałam się, jak ważna dla kobiet jest odpowiednia dbałość o wygląd. Często kobietom wydaje się, że mogą im pomóc jedynie operacje plastyczne. Tymczasem okazuje się, że odpowiednio dobrana fryzura, strój i makijaż w diametralny sposób mogą zmienić nie tylko styl, ale tak- że wydobyć ukryte piękno. W dużej mierze zmienia to także sposób podejścia do siebie samej i dodaje pewności. Każda kobieta może wyglądać jak gwiazda.

- Czy polskie kobiety są zaniedbane?

- Polki są jak najbardziej zadbane, ale często mamy zbyt dużo kompleksów. Nie potrafimy spojrzeć na siebie z boku i odkryć to, co w nas najbardziej atrakcyjne. Oglądając piękne kobiety w kolorowych magazynach, uważamy, że jesteśmy dalekie od ideału i z tego powodu zakrywamy się zbyt dużymi ubraniami lub staramy się ukryć pod niewłaściwie dobraną fryzurą. Okazuje się, że sztab specjalistów może uczynić cuda, co działa również terapeutycznie!

- Co dzieje się z bohaterkami "Metamorfoz"? W studiu wyglądają pięknie, ale potem wracają do codzienności i może już nie stać je ani finansowo, ani psychicznie na podtrzymywanie swojego nowego wizerunku?

- Każda bohaterka naszego programu otrzymuje to, co najważniejsze - poznaje kierunek, w jakim może zmierzać. Pokazujemy jej, co jest dla niej najbardziej odpowiednie, a czego powinna unikać. Dowiaduje się, jak powinna się malować, ubierać i stylizować włosy. Mając tę wiedzę, łatwiej będzie jej wyglądać pięknie każdego dnia.

- Jest pani osobą nader utalentowaną - śpiewa, pisze książki, poezję, gra w filmach - skąd u pani odwaga, by tę twórczość poddawać pod osąd innych, którzy bywają nieobiektywni, zazdrośni...

- Dla mnie jest to chęć i potrzeba dzielenia się z innymi. Niektóre osoby są krytyczne, inne bardzo cenią to, co robię. Myślę, że w życiu nie można kierować się strachem. Nie można chować się z obawy, że ktoś nas skrytykuje. Gdyby tak było, zmarnowałabym swoje życie. Odwaga wynika z wiary w słuszność tego, co robię. Kieruję się intuicją. Świat nie składa się tylko z krytykantów. Na szczęście spotykam na swojej drodze wiele wspaniałych osób.

- 9 maja br. obchodziła pani 40. urodziny. Jak je pani świętowała, jaka refleksja towarzyszyła tej rocznicy?

- Byłam z najbliższą rodziną w górach. Dzień spędziłam bardzo spokojnie i dla mnie najpiękniej. Medytowałam na górze, zbierałam kwiaty, leżałam na łące, na obiad ugotowałam młode ziemniaki z koprem i zrobiłam pierwszy w tym roku chłodnik. Zjedliśmy to na świeżym powietrzu. Szumiały drzewa, świeciło słońce, pachniał bez. Wieczorem był mały tort, lampka szampana, a potem ognisko. Urodziłam się w nocy, więc chciałam o tej porze potrzeć na gwiazdy. Było magicznie. Przez cały dzień cieszyłam się prostymi przyjemnościami. Tego dnia towarzyszyło mi wielkie poczucie wdzięczności. Dziękowałam za te 40 lat, które tak wiele mnie nauczyły i spowodowały, że staję się bardziej świadomym człowiekiem. Miałam spokojne serce i poczucie, że dobrze wykorzystałam ten czas.

- Jest pani absolwentką liceum plastycznego. Czy wykorzystuje pani zdolności plastyczne, by na co dzień tworzyć np. obrazy, grafiki, rzeźby?

- Niedawno ukończyłam kurs Vedic Art, który na nowo obudził moją kreatywność i potrzebę tworzenia. Rysuję, maluję i żałuję tylko, że mam na to tak mało czasu. Mam nadzieję, że wkrótce zostanę także nauczycielką Vedic Art, bo czuję wielką potrzebą propagowania tej metody wśród ludzi w różnym wieku.

- Pisze pani wiersze codziennie czy tylko wówczas, gdy czuje potrzebę serca?

- Bywają momenty, że piszę wiersze każdego dnia, ale robię to tylko z potrzeby serca.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki