Syn Marka Grechuty zaginął bez śladu. Poszukiwania nie dały rezultatu

2022-12-03 5:25

Nie sposób wyobrazić sobie, co przeżywają rodzice, gdy nagle znika ich dziecko. Marek Grechuta (+60 l.) z żoną Danutą przez wiele miesięcy odchodzili od zmysłów, bo ich 27-letni wówczas syn pewnego dnia zaginął bez śladu. Szukali go detektywi, szukała go cała Polska. Zdesperowani wystąpili nawet w programie telewizyjnym "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…" i wtedy zadzwonił telefon...

Marek Grechuta, który urodził się 10 grudnia 1945 r., to legenda polskiej sceny. Piosenki, które wylansował - „Będziesz moją panią”, „Dni, których nie znamy”, czy „Świecie nasz” – wciąż znajdują swoje miejsce wśród hitów wszech czasów. Artysta o wielu talentach elektryzował głosem, fascynował osobowością. Architekt z wykształcenia śpiewał, pisał wiersze, komponował i malował.

Lekarstwo na miłość

Danusię poznał przez przypadek w Krakowie. Leczył wówczas złamane serce po rozstaniu z licealną miłością.

- Przechodziłam ulicą, a Marek szedł z naprzeciwka. Uśmiechnęłam się do niego i w tym momencie zaiskrzyło. Czułam, że zaczyna się coś niesamowitego dziać – opowiadała po latach pani Danuta.

Choć nie zamienili słowa, studentka geografii wpadła w oko Markowi. Może nie było to rażenie piorunem, ale Danusia na tyle wywarła na nim wrażenie, że odszukał ją w akademiku. Zostali parą. Potem były zaręczyny.

- Przyniósł mi taki śliczny kuferek i powiedział, żebym została jego żoną. Za chwilę dopiero dodał, że jeżeli weźmiemy ślub, to dostaniemy przydział na mieszkanie – wspominała żona artysty.

Pobrali się w 1970 r. Dwa lata później powitali na świecie Łukasza. Grechuta był wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wiodło mu się w życiu prywatnym, wiodło mu się na scenie. Każda jego piosenka stawała się hitem, który nuciła cała Polska. Syna kochał nad życie. Zabierał go na koncerty, uczył gry na fortepianie, rysował jego portrety.

Ponowne zniknięcie

Pewnego zimowego dnia 1999 r. świat runął Grechutom na głowę po raz pierwszy. Łukasz zniknął. Rodzice zawiadomili policję. Po kilku dniach ich syn odnalazł się kilkaset kilometrów od Krakowa.

I jak się szybko okazało, nie był to jednorazowy wybryk. 3 marca 1999 r. 27-latek znów nie wrócił do domu. Przed wyjściem miał podobno powiedzieć, że będzie podróżował po Polsce i może "znajdzie sobie jakąś pustelnię".

- Łukasz jest samotnikiem. Mówił, że postanowił żyć w ubóstwie. Tuż przed zniknięciem wiele spraw mu się nie układało. Powtarzał, że chce się zastanowić nad własnym życiem, że musi sobie pewne sprawy przemyśleć – tłumaczył Marek Grechuta w jednym z wywiadów.

I choć zamartwiający się rodzice myśleli, że syn znów szybko się odnajdzie, stało się inaczej. Mijały miesiące, a on nie dawał znaku życia. Nawet wynajęcie detektywów na nic się zdało. Łukasz przepadł jak kamień w wodę.

Wtedy zdesperowani Grechutowie poinformowali o zaginięciu syna media.

- Łukasz, wróć do domu! - apelował wokalista. - Przysięgamy ci z mamą, że nie będziemy ingerować w twoje sprawy. Przyrzekamy, że nie będziemy czynić ci wymówek z powodu zniknięcia.

Cud w telewizji

W lipcu 1999 r. Grechutowie wystąpili w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie..." w TVP. I znów apelowali do syna, żeby wrócił.

I wtedy stał się cud. Zadzwonił telefon. To był Łukasz. - Powiedział tylko: "Mamo, ja wracam do domu" i rozłączył się. Czekaliśmy – opowiadał Grechuta.

Ale nie wrócił. Mijały kolejne miesiące. Grechuta, choć serce mu krwawiło, jeździł po Polsce i koncertował. Co jakiś czas dostawał informacje, że ktoś, że gdzieś widziano Łukasza. Ale bez rezultatów.

Aż wreszcie w styczniu 2001 r., niemal po dwóch latach życia w strachu o życie jedynaka, zadzwonił telefon. Danuta Grechuta usłyszała w słuchawce głos syna. Był we Włoszech. Czekał na nią w Rzymie w polskiej ambasadzie. Wreszcie rodzina znowu była razem.

- Podróżowałem samotnie jak tysiące wędrujących po świecie pielgrzymów. Szedłem na piechotę. Pokonałem dystans, jakiego ludzie zwykle nie pokonują. Kontemplowałem świat życia duchowego - tłumaczył swoje zniknięcie Łukasz Grechuta kilka lat później. - Czasem, kiedy myśli się o Bogu, zapomina się nawet o bliskich. To, że nie zadzwoniłem do domu, trudno prosto wytłumaczyć. Moje zachowanie może być odebrane jako dziwne, ale wtedy miałem taką potrzebę ducha.

Marek Grechuta po powrocie syna do domu, powoli zaczął wycofywać się z życia publicznego. Zaczął chorować. Wielki artysta zmarł 9 października 2006 r.

Sonda
Czy znasz kogoś, kogo dziecko zostało porwane lub zaginęło?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki