Barciś ma rzadką umiejętność płynnego przechodzenia między gatunkami – potrafi bawić do łez, a chwilę później wzruszać w poważnym dramacie. W komediowych wcieleniach czaruje widzów lekkością i perfekcyjnym timingiem, podczas gdy w rolach dramatycznych zachwyca głębią emocji. Tak było m.in. w „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego, gdzie pokazał zupełnie inne, mroczniejsze oblicze.
Artur Barciś - Kameleon sceny i ekranu
Charakteryzacja i kostiumy potrafią całkowicie odmienić jego wizerunek. Barciś wielokrotnie wcielał się w postacie tak odmienne od siebie, że nawet fani musieli dwa razy spojrzeć, by upewnić się, że to on. Czasem zmienia go tylko delikatny detal – inne spojrzenie, sposób mówienia czy ruch sceniczny – a czasem całkowita przemiana: fryzura, postura, a nawet wiek bohatera.
Postacie, które zapisały się w pamięci
Dla wielu widzów ikoniczne pozostaną jego role w „Miodowych latach” i „Ranczu”, jednak warto przypomnieć też mniej oczywiste kreacje. Zagrał m.in. we wszystkich częściach „Dekalogu", w „Znachorze” - i tym z 1981 i z 2023 roku, w „Bezmiarze sprawiedliwości”, w „Trzynastym posterunku” czy „Na dobre i na złe”. "Zmiennikach", a ostatnio w „Nic na siłę” i „Forosście”. W teatrze potrafił w jednej sztuce przeistoczyć się z pociesznego prostaczka w charyzmatycznego przywódcę – wszystko w ciągu kilku minut scenicznych.
Fenomen, który trwa
Choć w polskim show-biznesie nie brakuje aktorów z długim stażem, niewielu może pochwalić się tak szerokim wachlarzem ról i umiejętnością zaskakiwania publiczności jak Artur Barciś. Każda jego metamorfoza to dowód, że aktorstwo to nie tylko zawód, ale też sztuka zmieniania się na potrzeby roli – do granic, w których nawet wierny fan potrafi pomyśleć: „To naprawdę on?”.