Męża mam dzięki... ślepej kiszce

2010-01-12 2:45

Wojna to straszny czas. Maria Koterbska, znana m.in. z przebojów "Karuzela" czy "Serduszko puka w rytmie cha-cha", by uniknąć wywózki załatwiła sobie pracę w szwalni. Ale choć to były straszne lata, właśnie w czasie wojny piękna Maria zakochała się w Janku Franklu.

Któregoś dnia przyszedł do nas Herbert, jego rodzice mieli kiedyś fabrykę, i przyniósł straszną wiadomość. Powiedział, że jestem na liście osób, które mają być wywiezione na roboty do Niemiec. Co robić?! - przeraziliśmy się. Wtedy on powiedział: - Przyjdź rano do fabryki, powołaj się na mnie i zamelduj do pracy. W ten sposób miałam uniknąć wywózki. I tak zaczęłam pracę w szwalni, choć nie miałam pojęcia o szyciu. Zdarzało się, że całe partie krzywo zszyte wracały.

Jest w mojej pamięci wiele wojennych dni, ale tego jednego... pięknego, który zaważył na całym moim życiu, na pewno nie zapomnę. 18 września 1943 roku poznałam Janka Frankla. Oczywiście, że znałam go wcześniej, tylko z widzenia. Nie sposób było go nie znać, nie zauważyć - przystojny, wysportowany, uśmiechnięty.

Z Jankiem poznaliśmy się przez Bronka, ojca Bohdana Smolenia (63 l.). Mieliśmy taką paczkę, jakieś 8 osób, spotykaliśmy się, by poczytać poezję, podyskutować. Janek do tej paczki wtedy nie należał. Ale któregoś dnia były imieniny kogoś z nas i Bronek przyszedł właśnie z Jankiem.

Jego rodzice mieli niegdyś cukiernię, kawiarnię. Wspaniałą! Przybiegałyśmy tam z koleżankami, bo podziwiać marcepanowe karoce, baranki kiwające głowami sprowadzone prosto z Wiednia. No i podziwiałyśmy Janka, który był dla nas największą atrakcją, choć ja zawsze z dumą udawałam, że wcale mnie nie interesuje. Po kilku dniach spotkał mnie straszny pech.

Wylądowałam w szpitalu. Ślepa kiszka. Zoperowano mnie, ale po dwóch dniach musiałam opuścić szpital, bo byłam Polką. Ale jak wrócić do domu? Pieszo? Wtedy Bronek Smoleń wpadł na genialny pomysł. Janek mógłby mnie zawieźć ciężarówką, bo był kierowcą w mydlarni. Więc Janek przywiózł mnie do domu, potem przyszedł dowiedzieć się z kwiatami, jak się czuję, aż w końcu został...

Ślub wzięliśmy po 7 latach. Dlaczego dopiero wtedy? Janka wywieziono do Rositz, do Niemiec. Po wojnie studiował na politechnice w Łodzi, ja musiałam zdać maturę. No i nie mieliśmy mieszkania. Ślub cywilny mieliśmy w październiku, kościelny w styczniu.

Pamiętam, ksiądz powiedział Jankowi, że między ślubem cywilnym i kościelnym nie możemy razem mieszkać. Wtedy Janek odpowiedział, że w takim razie trzeba będzie ze ślubu kościelnego zrezygnować...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki