Bycie wokalistą rockowym wiąże się z pewnym etosem, trzeba być wulgarnym i demolować hotele. Tak było przynajmniej w latach 90. Paweł jako wzięty aktor przyzwyczaił nas do wizerunku spokojnego i szarmanckiego przystojniaka.
Wystarczy jednak, że usłyszy pierwsze takty kawałków swojej kapeli, zmienia się nie do poznania.
Cochise gra muzykę z pogranicza ciężkiego rocka i metalu. A ostatnio muzycy byli gwiazdami festiwalu Rock Monster Reaktywacja. Koncert ściągnął sporą grupę fanów oraz ciekawskich. Paweł przez ponad godzinę czarował wokalem i sceniczną ekspresją.
Aby wypaść jeszcze wiarygodniej, co jakiś czas uzupełniał płyny. Trunki należały raczej do standardowych w kręgach muzyków rozweselaczy. Lider się nie oszczędzał, pot lał się z czoła, a puste naczynia mnożyły. Tego wieczoru Małaszyński sprzedał duszę dla rock'n'rolla i opłaciło się, koncert wypadł znakomicie!