Marta Paszt odeszła w 2018 roku. Witold Paszt, tak bardzo uwielbiał żonę że swe życie przez wszystkie przypadki imienia Marta. Do końca nie pogodził się z jej śmiercią. Urna z jej prochami została złożona na cmentarzu komunalnym w Zamościu. Wówczas zrozpaczony wokalista zadbał, aby uroczystości pogrzebowe były nad wyraz skromne, nie chciał ciekawskich oczu, poklepywania po plecach, stosu kwiatów na grobie. Podobno żegnała ją jedynie najbliższa rodzina, a pogrzeb odbył się w środku tygodnia.
- Oboje żyli skromnie, nie wyróżniając się z tłumu, a Marta jakby męczyła się zainteresowaniem swoją osobą - wspomina sąsiadka Pasztów. Mimo że oboje byli w Zamościu znani, trudno znaleźć kogoś, kto wiedziałby, gdzie spoczęła żona muzyka. - Nie przypominam sobie nawet, aby po śmierci pani Marty wisiały klepsydry przy cmentarzu, zapamiętałabym - zamyśla się Leokadia Węcel, która od kilkunastu lat prowadzi mały stragan ze zniczami pod bramą cmentarza.
Grób zresztą także bardzo łatwo przegapić idąc cmentarną alejką. Martę Paszt pochowano w rodzinnym grobie obok jej rodziców, a informuje o tym jedynie mała mosiężna tabliczka postawiona na pomniku. Nic więcej. Liczyło się zapewne jedynie to, że kochający mąż potrafił trafić do niej z zamkniętymi oczami.
- Często go widywałem na cmentarzu – mówi nam taksówkarz, który także odwiedza swą żonę pochowaną w tej nekropolii. - Nie tylko od święta czy w imieniny Marty. Zawsze z bukietem kwiatów, wchodził na cmentarz szybkim krokiem, jakby się do niej mocno spieszył – dodaje.
Jak się dowiedział „Super Express” Witold Paszt wkrótce spocznie obok ukochanej i teściów.