Najważniejszym momentem ceremonii była poruszająca mowa pożegnalna, w której mistrzyni ceremonii przypomniała, jak wyjątkową postacią był Pono. Zaczęła od refleksji nad jego wielowymiarową osobowością:
Żegnamy dziś Rafała symbolicznie. Zwracamy ziemi to, co w niej miało swój początek, ale prawdziwe pożegnanie rozciągnie się w czasie. I tak naprawdę, wbrew wszelkiej logice, może się okazać, że będzie Rafała odtąd jeszcze więcej
- mówiła mistrzyni ceremonii.
Mówczyni na pogrzebie Pono mówiła dużo o jego wrażliwości, kreatywności i o tym, jak bardzo wyróżniał się na scenie.
Nikt nie nawijał jak on. Nikt nie pozwalał temu strumieniowi płynąć tak swobodnie. Pono przepuszczał przez siebie coś większego i dlatego jego słowa trafiały nam prosto w serca.
Jednak najmocniej żałobników poruszyły słowa o ukochanej córce Pono, Misi, która, jak wspomniano, była dla niego absolutnym centrum świata.
Pono miał tylko i wyłącznie jeden ukochany temat - córkę. Latami zdawał szczegółowe relacje z jej dorastania. Ekscytował się każdym etapem rozwoju i widział w niej same wspaniałości
- opowiadała mistrzyni ceremonii i od razu dodała, że ojcowska miłość była dla niego najważniejsza.
Wierzył, że jego córka poradzi sobie ze wszystkim, że jest piękna, silna i mądra. Powtarzał to nam przy każdej możliwej okazji.
Najbardziej przejmujące zdanie, które wywołało łzy wśród zebranych, brzmiało:
Gdziekolwiek jest, córka ma w nim dobrego ducha i wsparcie. Miłość jest silniejsza niż śmierć.
W dalszej części mowy przypomniano także, że twórczość artysty będzie żyła wiecznie.
Są artyści, którzy dopiero po śmierci pokazują w pełni swoją wielkość. I Pono właśnie do nich dołączył. Jego słowa pozostają i kochać je będą kolejne pokolenia słuchaczy. On zawsze żył z głową w chmurach, a teraz zabrał tam całego siebie. Tak mówił o tym, co się stanie, kiedy na zawsze jego ciało odejdzie.
Pono miał filozoficzne podejście do spraw życia i śmierci. Na pogrzebie przypomniane zostały jego mądre słowa na ten temat.
W każdym momencie mogę przenieść się w to miejsce i już jestem u siebie.
ZIP Skład, artyści z całego kraju i tłum fanów stanęli dziś ramię w ramię, żegnając człowieka, który, jak padło podczas ceremonii, "zwielokrotnił życie, zanim zgasło".
Zobacz też: Nie żyje żona Przemysława Babiarza. Marzena była miłością jego życia. "Gdyby jej kiedyś zabrakło, nie szukałbym żadnej innej"