Przemek z zespołu Ogień: Chciałem, żeby mój zespół był jak Lady Pank!

Zespół Ogień na rynku muzycznym istnieje od 11 lat. W 2017 roku grupa wygrała "Debiuty" na 54. KFPP w Opolu utworem "Mary Jane” oraz zdobyła w sumie aż trzy nagrody festiwalu. Zdolni muzycy z Kościana mają na swoim koncie płytę, pt. „Uwierz w to”. Teraz pracują nad kolejną, a w międzyczasie wydali single „Nie ma tu nic” „Diabelski młyn”. Przemysław Zakrzewski, gitarzysta i założyciel zespołu zdradza nam plany na przyszłość.

Zespół Ogień

i

Autor: Materiały prasowe

Zespół Ogień tworzy bardzo modny ostatnio w rozgłośniach radiowych gatunek muzyczny pop-rock. Dobrze czujecie się w takiej stylistyce?

Tworzymy muzykę, która jest zarówno bliska naszym sercom, jak i gustom słuchaczy, choć nie robimy niczego na siłę, pod linijkę, żeby na siłę trafić w gusta publiczności. Nasze utwory są przemślane, ale bardzo prawdziwe. Gramy dla ludzi, którzy lubią dobre brzmienie połączone z rozrywką. Nie chcemy wykonywać utworów „zbawiających świat”. Czerpiemy z własnych upodobań, czasem zahaczamy też o hip-hop.

Podobno jesteś przeciwnikiem grania z playbacku?

Zespół Ogień gra tylko i wyłącznie na żywo. Nie można oszukiwać publiczności. Często organizatorzy imprez dziwią się, że używamy żywych instrumentów oraz że wokal nie leci z podkładu.

Zespół składa się z pięciu facetów. Czy bywają między wami jakieś zgrzyty?

Raczej się dogadujemy. Oczywiście czasami pojawiają się małe różnice zdań, ale nigdy nie było sytuacji, żeby ktoś się na kogoś mocniej obraził. Każdy wie, co ma w zespole robić, każdy ma swoją rolę, nikt nie wchodzi w kompetencje drugiego i to się doskonale sprawdza. Przede wszystkim łączy nas wspólna pasja i zamiłowanie do muzyki. Dzięki temu tworzymy naprawdę fajne kawałki. W tym składzie pracujemy już 11 lat. Dla niektórych to nie do pomyślenia.

Często zdarza się wam wyskoczyć na mecz czy na piwko?

Kiedyś sporo imprezowaliśmy. Teraz szczerze mówiąc nie ma na to za bardzo czasu. Nie mieszkamy już w tym samym mieście. Chłopaki pozakładali rodziny i powyjeżdżali. Do wzięcia jest jedynie wokalista (uśmiech). W Kościanie zostałem tylko ja i producent, ale mimo że każdy poszedł w swoją stronę wciąż gramy do jednej bramki. Kościan wciąż jest naszą główną bazą, gdzie spotykamy się na próbach przed koncertami. Chociaż w dużej mierze robimy też sobie próby online, bo dziś technika tak poszła do przodu, że wcale nie trzeba się widzieć, żeby sprawdzić, czy wszystko gra.

Masz jeszcze jakąś inną pasję oprócz muzyki?

Kocham zwierzęta i staram się im pomagać. Cały zespół zresztą jest zaangażowany w tę pomoc. Działam w schroniskach, oczywiście sam mam w domu znalezione i adoptowane zwierzęta. Mogę z całą stanowczością powiedzieć, że zwierzęta to moja pasja i miłość.

Jakie masz największe muzyczne marzenie?

Grać i tylko tym się zajmować. Jak zakładałem zespół marzyło mi się mieć drugie, takie nowoczesne Lady Pank (uśmiech). Jeszcze trochę brakuje nam do ich popularności, ale małymi krokami, dbając jednocześnie o jakość naszej muzyki dążymy, by być jednym z najczęściej słuchanych zespołów w tym kraju.

Jakie plany ma zespół Ogień na najbliższy czas?

Przede wszystkim mamy w planach wydanie płyty, którą promujemy singlami „Nie ma tu nic” oraz „Diabelski młyn”. Przed nami wywiady w radiach i występy telewizyjne. „Nie ma tu nic” dajemy jako drugi singiel. Dostajemy sygnały, że piosenka się podoba, ale wyszła w czasie pandemii i nie miała szansy na odpowiednie wypromowanie. Poleciała w kilku lokalnych radiach, ale nie była dystrybuowana do ogólnopolskich rozgłośni. Fani dają nam sygnały, że ten utwór ma ogromny potencjał i szkoda go zmarnować.

Rozmawiała Martyna Rokita

Zespół Ogień

i

Autor: Materiały prasowe
Justyna Steczkowska zdradza jaką będzie teściową!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki