Radek Brzózka: Śpiewam dla frajdy, kasy i sławy

2010-05-18 14:02

Radek Brzózka (30 l.), prezenter telewizyjnej Jedynki, pokazał się w nowej roli - wokalisty. A stało się to w programie "Tylko nas dwoje". Nam opowiada o ciosach poniżej pasa, koszmarach i jak znosi krytykę

- Dlaczego wziąłeś udział w tym programie?

- Prowadząc "Przebojową noc" często żałowałem, że mogę tylko zapowiadać piosenki. Zastanawiałem się, jak by to było, gdybym mógł zaśpiewać razem z artystami. Teraz spełniło się moje marzenie o śpiewaniu. Ale podtrzymuję też to, co powiedziałem kilka miesięcy temu - robię to dla frajdy, kasy i sławy.

- Jak wyglądała pierwsza lekcja śpiewu z Kasią Cerekwicką i jak się czułeś podczas pierwszego występu?

- Kasia najpierw musiała mnie odblokować. Podczas śpiewania głos wydajemy z siebie zupełnie inaczej niż podczas mówienia. Musi być bardziej zdecydowany i osadzony. Nie należę do typu wstydliwych facetów, ale potrzebowałem trochę czasu, żeby ośmielić się normalnie, pełnym głosem śpiewać przy innych. Kasia musiała też oduczyć mnie maniery i dodawania ozdobników charakterystycznych dla śpiewania u cioci na imieninach - zawodzenia, zmiany tonacji i wielu innych. Czasami te lekcje były bolesne, ale kiedy zwykłe prośby nie pomagały, Kasia po prostu mnie nagrywała i potem kazała słuchać. To był zawsze cios poniżej pasa. Po wysłuchaniu swoich zawodzeń, ze spuszczoną głową zgadzałem się ze wszystkim, co nakazywała mi "Pani Psor".

Sprawdź też: Szulim i Brzózka z telewizji do radia

- Wiesz już jaki masz rodzaj głosu i ile oktaw?

- Podobno jestem tenorem. Oktaw ani oktanów nie mierzyliśmy, ale kariery w La Scali raczej nie zrobię.

- Miałeś wcześniej doświadczenie z muzyką, grałeś, śpiewałeś?

- Jedyne doświadczenia muzyczne to krótki epizod w licealnym chórze. Repertuar głównie "na apele", więc szaleństwa nie było. Nie było też sceny, występów solowych. To wszystko dla mnie nowość.

- Bardzo przejmujesz się uwagami jury?

- Jury jest w porządku.

Przeczytaj koniecznie: Brzózka nie chce być drugim Kammelem

- Który z występów wspominasz najgorzej?

- Najtrudniejszy był pierwszy występ. Nerwy kompletnie mnie sparaliżowały. Z odcinka na odcinek jest lepiej, ale stres jest zawsze ogromny - nieporównywalnie większy od tego, który odczuwałem prowadząc koncert Superjedynek na festiwalu w Opolu. Ten stres sprawił, że podczas występu hiphopowego część tekstu odleciała w nieznanym kierunku i nie chciała powrócić.

- Jak na twoje śpiewanie reagują bliscy, koledzy z pracy?

- Moje koleżanki i koledzy z redakcji "Kawy czy herbaty" i oprawy TVP 1 mieli do mojego udziału w "Tylko nas dwoje" takie samo podejście, jak ja - fajna przygoda, która skończy się po 2-3 odcinkach. To, że doszliśmy tak daleko, jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Po każdym występie dostaję od znajomych z pracy SMS-y z recenzjami. Wiem, że przed telewizorami zawsze zasiadają moje wydawczynie z "Kawy...", moja obecna kawowa współprowadząca - Paulina Chylewska i Agnieszka Szulim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki