Julia Wieniawa w październiku rozpoczęła swoją trasę koncertową "Światłocienie Tour 2025", promującą jej najnowszą płytę. Artystka zapowiedziała występy w siedmiu polskich miastach: w Krakowie, Łodzi, Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu i Katowicach. Oczywiście oprócz najnowszych piosenek, Wieniawa śpiewa też swoje hity sprzed lat, więc - zgodnie z zapowiedzią - każdy może znaleźć coś dla siebie. Tymczasem trasa ledwo wystartowała i już spotkała się z poważną krytyką. Wszystko przez najdroższe bilety dla największych fanów, które można zdobyć za... majtki. Chodzi o tak zwany "meet and greet", czyli możliwość osobistego spotkania się z daną gwiazdą, zrobienia sobie z nią zdjęcia, zdobycia autografu lub porozmawiania. Julia Wieniawa już w czerwcu zapowiadała, że trzeba się śpieszyć, by wykupić sobie taką możliwość, bo bilety schodzą jak ciepłe bułeczki. Rzeczywiście wielu fanów wykupiło sobie taką opcję, która nie kosztowała mało.
- Moja przyjaciółka Martyna kupiła nam te bilety, było to w czerwcu, od razu po starcie sprzedaży. Dwa bilety oraz meet and greet, wydając przy tym niecałe tysiąc złotych, czyli jednak dość spore pieniądze. Dlatego potem trochę się zdziwiliśmy, kiedy na kilka dni przed rozpoczęciem trasy Julka wrzuciła informację o innej możliwości zdobycia tych biletów na to wydarzenie. Rozumiecie, że za wydanie mniejszej kwoty w sklepie i posiadając nową bieliznę, można było w gratisie dostać bilety na tę trasę? - mówi Sebastian, który nagrał na ten temat filmik i opublikował go w mediach społecznościowych.
Tak, to nie jest żart: spotkanie z Julią Wieniawą w zamian za... majtki. O co w tym wszystkim chodzi? "Super Express" przyjrzał się szczegółom. Sprawa wygląda naprawdę dziwnie. Szczegóły poniżej.
Kup bieliznę, spotkaj Julię Wieniawę, a później... dokonaj zwrotu. "Nie spowoduje to utraty prawa do otrzymanej nagrody"
Fan Julii Wieniawy, Sebastian, jest oburzony całą sytuacją. Mówi, że "wszystko byłoby spoko, gdyby chodziło o same bilety na koncert", ale w promocji w grę wchodzi też spotkanie z artystką. To, jego zdaniem, jawne oszustwo.
- Wychodzi na to, że fani, którzy kupili te bilety zaraz po starcie sprzedaży, żeby mieć pewność wejścia na to wydarzenie, zostali najzwyczajniej w świecie oscamowani (oszukani - red.). Kupując dwa bilety na koncerty plus dwie wejściówki na meet and greet trzeba było zapłacić prawie tysiąc złotych, natomiast robiąc zakupy w sklepie z bielizną za 899 złotych mogliście mieć te bilety gratis. Uważam, że jest to nie fair w stosunku do prawdziwych fanów - powiedział Sebastian.
Chodzi o sklep z bielizną, z którym Julia Wieniawa ma współpracę. Rzeczywiście na stronie internetowej czytamy, że składając zamówienie za minimum 599 złotych, otrzymamy jeden tego typu bilet. Za 899 złotych - dwa bilety. Wszystko wraz zmożliwością udziału w spotkaniu typu meet & greet z artystką. Wychodzi więc taniej, niż przy samodzielnym zakupie tego typu wejściówek, w dodatku mamy dodatkowo w cenie bieliznę - i to całkiem sporo, bo za taką kwotę można kupić kilka rzeczy.
Czytaj więcej: Afera po słowach Julii Wieniawy. Lis broni, Korwin-Piotrowska miażdży, Internet grzmi: „Dzieciom w kopalniach też to powiesz?!”
Co ciekawe, zakupione produkty można zwrócić do 30 dni, nie tracąc przy tym biletu. Można więc kupić byle co, a potem oddać i nie ponieść w zasadzie żadnych konsekwencji. Jedyny haczyk jest taki, że nie otrzymamy z powrotem pieniędzy, a voucher.
- W przypadku dokonania zwrotu produktów promocyjnych, zakupionych w ramach sprzedaży premiowej, zwrot środków następuje wyłącznie w formie karty podarunkowej o wartości odpowiadającej cenie zwróconych produktów. Zwrot produktów nie powoduje utraty prawa do otrzymanej nagrody, a bilet pozostaje przyznany uczestnikowi - czytamy w regulaminie.
Fani wściekli na Julię Wieniawę. Żądają wyjaśnień! "Mega słaba akcja"
W mediach społecznościowych nagranie udostępnione przez Sebastiana wywołało w komentarzach niemałą dyskusję. Niektórzy bronią Julii Wieniawy, pisząc że "konkursy na bilety" to stała praktyka, tyle że w tym przypadku nie ma mowy o losowaniu nagród, a o automatycznym przyznaniu biletu - do wyczerpania zapasów.
- Najpierw myślałam, że za zrobienie zakupów brało się udział w losowaniu i można było je wygrać, a można nie. Ale zatrzymałam i czytam, że jednak były po prostu dodawane. Mega słaba akcja, bo jeśli ktoś zamówi bieliznę przez internet to przychodzi tak zapakowana, że bez problemu można jeszcze ją sprzedać, np. na Vinted, i za bilety finalnie dać jeszcze mniej, bo tylko różnica między zakupem a sprzedażą - pisze Aleksandra. - No ale przecież bieda to stan umysłu, wystarczy żebyś afirmował bogactwo - dodają nieco złośliwie kolejni komentujący.
W odpowiedzi są też głosy, że za tego typu akcję i bilety dopłaca marka wskazanej bielizny, żeby móc udostępnić wejściówki swoim klientom w atrakcyjnej cenie, więc nie ma w tym "niczego złego". - Z perspektywy odbiorcy nie interesuje mnie, kto co sponsoruje. Wydane zostało 1000 złotych za to, co można było po czasie mieć w gratisie do zakupów w sklepie za kwotę 899 złotych - odpisał Sebastian. Gdy przygotowywaliśmy ten materiał, Julia Wieniawa nie zabrała głosu w tej sprawie. Będziemy się temu przyglądać.
Zobacz galerię zdjęć: Julia Wieniawa świeci pupą na premierze swojej płyty