Krzesimir Dębski – uznany skrzypek, dyrygent, kompozytor muzyki filmowej i klasycznej – został zapytany o dokonania artystyczne swojego syna w programie „PRZEmiana” Przemka Staronia. Odpowiedź? Zaskakująco surowa.
Można się cieszyć z tego, że znalazł swoje poletko. Jest to właściwie inny świat zupełnie. Nożyczki i się wycina fragmenty innych utworów, innych autorów. Na pewno bym wolał, żeby pisał swoje utwory. A to jest troszeczkę łatwizna i świat dodawania bitów
– stwierdził. Choć wypowiedź rozpoczął neutralnie, szybko przeszła w ton... lekceważenia. O pracy syna mówił jak o czymś powierzchownym, przetworzonym, bez własnego twórczego trzonu. Jego zdaniem to „łatwa droga” zamiast artystycznej głębi.
Zobacz też: Poruszona Anna Jurksztowicz nie mogła tego przemilczeć. Chodzi o jej syna
Jimkowi się oberwało… za sukces?
Warto przypomnieć, że Radzimir Dębski, czyli Jimek, zdobył międzynarodowe uznanie za swoją wyjątkową mieszankę muzyki klasycznej, hip-hopu i elektroniki. Orkiestrowe aranżacje polskiego rapu, koncerty z NOSPR-em, współpraca z artystami światowego formatu - m.in. z Beyonce – to wszystko dało mu status gwiazdy młodego pokolenia kompozytorów.
W oczach ojca to jednak najwyraźniej niewystarczające. Krzesimir ironizuje, że podobne rzeczy robił kiedyś… dla żartu.
Ja to robiłem, jak się wygłupiałem w filharmoniach, gdy robiłem na bisy na „Dumkę na dwa serca”. Robiłem to jako żart, a potem się okazało, że to jest teraz popularne i to jest prawdziwa jakaś sztuka wielka. Bardzo się dziwię – podsumował ze zdziwieniem.
Relacja czy rywalizacja?
Wypowiedź Krzesimira Dębskiego jest nie tylko zaskoczeniem dla fanów Jimka, ale też otwiera temat napięć pokoleniowych w świecie sztuki. Mamy tu bowiem klasyka – twórcę wychowanego na symfoniach i partyturach – oraz artystę nowej ery, który sam dyryguje orkiestrą… miksując ją z hip-hopem.
Radzimir jak na razie nie odniósł się publicznie do słów ojca, ale w przeszłości unikał wchodzenia w rodzinne konflikty na forum mediów. Za to dobitnie słowa Krzesimira Dębskiego skomentowali internauci:
Dobrze, że istnieją takie wywiady i social media. Dzięki temu można przekonać się, że ludzie uchodzący za kulturalnych i kulturę tworzących wcale tacy nie są.