Za tę cytowaną wyżej autonegację, czyli łatwość wcielania się w graną postać, Daniel Day-Lewis naraził się środowisku aktorskiemu. Było niemal pewne, że za kreację w filmie "Aż poleje się krew" dostanie Oscara (2008 - Najlepszy Aktor). Tak się stało, a konkurent Daniela do nagrody, George Clooney, który zapewne przeczuwał, że przegra z Danielem, powiedział: - On nas trochę denerwuje, bo jest za dobry w tym, co robi.
Perfekcjonizm Day-Lewisa jest tym bardziej irytujący, że ten londyńczyk z urodzenia, Irlandczyk z wyboru wydaje się mało dbający o zawodową karierę. Zdarza mu się na kilka lat porzucać kino. Przerwa, która dla innych oznaczałaby artystyczną śmierć, jego - można powiedzieć - wspiera. Każdy powrót na ekran jest triumfem Day-Lewisa. I to bez względu na rodzaj roli. Tak było w przypadku "Ostatniego Mohikanina", remaku obrazu z 1936 roku. Day-Lewis zagrał w nim główną rolę - Sokole Oko. Krytyka jednogłośnie orzekła, że stworzył fantastyczną kreację. Przed rozpoczęciem zdjęć aktor zapisał się na kurs strzelecki i biegał kilometrami ze strzelbą u boku. Ukończył również szkołę przetrwania w puszczy, gdzie uczył się tropić i oprawiać zwierzynę.
W tych przygotowaniach postaci nie tyle działa zmysł autonegacji - tę opinię Daniel wyrażał raczej z przymrużeniem oka - ile zawodowy perfekcjonizm.
Day-Lewis nazywany jest przez kolegów z branży brytyjskim Robertem De Niro. Na początku kariery Lewis rzeczywiście nazywał De Niro swoim mistrzem. Za rolę Sokolego Oka Daniel Oscara nie dostał, ale wyróżniono go kilka razy. Miesięcznik "Men's Health" uznał, że kreacja Daniela w "Ostatnim Mohikaninie" to najlepszy portret "męskości". Redaktorzy magazynu podkreślali, że postać Sokolego Oka uosabia wszystko, co powinien posiadać "prawdziwy mężczyzna": honor, serce, poczucie humoru, dzikość, lojalność, uczciwość, braterstwo, zaradność i miłosierdzie.