Czerwony dywan, neonowy napis "Urodziny Dody", żeby nikt nie miał wątpliwości, gdzie jest, i wszechobecne ogromne ozdoby: karty do gry, drzewa, grzyby, magiczne lustra i drzwi. Doda zamieniła warszawski klub Endorfina w bajkowe miejsce stylizowane na "Alicję z Krainy Czarów", a sama przebrała się za Szalonego Kapelusznika, bo wyznaje tę samą zasadę co on: że tylko wariaci są coś warci. Dlatego też pod klub podjechała na dachu samochodu, który przypominał wielkiego kota. Szybko jednak zniknęła za drzwiami i bawiła się na prywatnym przyjęciu w gronie najbliższych przyjaciół i znajomych. Zaśpiewała dla nich swoje największe hity, a potem szampańska impreza trwała do białego rana.
Ostatnią imprezę urodzinową Doda urządziła z okazji 25. urodzin. Jak zapowiada, następna dopiero na czterdziestkę. Już wiadomo, że będzie się działo.
ZOBACZ: Szulim "pie**y ścianki" a potem wyłącza komentarze na Instagramie