Tylko w SE! Natalia Oreiro - Zbuntowany Anioł powraca (ZDJĘCIA!)

2010-08-09 21:45

Serial „Zbuntowany Anioł” podbił serca milionów Polaków. Któż nie fascynował się losami sympatycznej Milagros, granej przez Natalię Oreiro (33 l.), latynoskiego kina. Aktorka wraca na ekrany.

Właśnie promuje swój nowy hit - film "Miss Tacuarembó". Do którego nagrała przebojową ścieżkę dźwiękową. Zanim produkcję będziemy podziwiać w Polsce, Natalia udzieliła specjalnego wywiadu dla Czytelników „Super Expressu”!

Mówiłaś, że przeszłaś wewnętrzny kryzys. Czy możesz powiedzieć o tym coś więcej?

-Tak, ten kryzys zaczął się wraz z otwarciem Las Oreiro i trwał jeszcze przez kolejny rok. Poświęciłam się temu kompletnie, co obejmowało także robotę papierkową, a biurokracji nienawidzę. Nie mam sekretarki, specjalnych agentów czy sztabu menadżerów. Pierwszą komórkę kupiłam dopiero 3 lata temu, a z komputerem oswajam się od roku. Ale ta firma wymagała zatrudnienia ludzi, załatwiania różnych spraw. Ja zajmuję się sprawami artystycznymi, dekoracjami. Adriana "walczy" z papierami, jest w tym o wiele lepsza.

Wróćmy do Twojej kariery. Jak myślisz, jakie znaczenie dla Ciebie miał "Zbuntowany anioł"?

-To dla mnie bardzo ważny serial, ponieważ pozwolił na rozwinięcie pewnego mego pomysłu przez telewizję Telefe i idea ta stała się faktem w postaci scenariusza. Mój pomysł bazował na prawdziwej telenoweli, ale na luzie i z humorem. Byłam wtedy bardzo młoda, nie oczekiwałam takiego sukcesu, nie znałam się na słupkach oglądalności, nie znałam pojęcia "primetime". A udało się, bo przecież żadnej telenoweli argentyńskiej nie sprzedano do tylu krajów, do tego doszła jeszcze moja muzyka, no i wielokrotnie ten serial powtarzano. Ostatnio znów jest w argentyńskiej telewizji.

Natalio, jak przyjęłaś negatywne opinie krytyków o Tobie jako wokalistce?

-Swego czasu mnie to bolało, bo zawsze gdy coś robimy mamy nadzieję na pozytywny tego odbiór.

Czy myślisz o projektach muzycznych?

-Szczerze mówiąc, aktualnie nie.

Porozmawiajmy trochę o sławie. Kiedy uwielbienie ludzi staje się utrapieniem?

-Nie powiem, że to mnie nie dotyczy, bo dotyczy. Staram się jednak nie wychylać. Kiedy jadę rowerem po osiedlu większość ludzi nawet nie wie, że to ja. Jestem zwykłą osobą z niezwykłą pracą. Jednak jeśli ktoś podejdzie pod drzwi mojego domu, zawsze wychodzę, by go przywitać i zapytać, jak się miewa. To przecież mnie nic nie kosztuje.

Co jest Twoim najgorszym osiągnięciem w karierze aktorskiej?

-Zdecydowanie "Kachorra". To nie była dobra praca ani produkcja.

A co byś powiedziała komuś, kto twierdzi, że odniosłaś sukces bo masz urodę jesteś miła?

-Nic, ma do tego prawo. A zresztą, jestem miła.


Jak pracowało Ci się na planie "Miss Tacuarembó"?

-Martin Sastre (reżyser filmu) to osoba bardzo inteligentna, i to pomogło mu umieć dużo słuchać, jednocześnie wiedząc, co chce w danej scenie osiągnąć. Tak naprawdę na planie zweryfikowano wiele z tego, co zaplanowano. Moja sytuacja była trochę inna, bo z Martinem pracowaliśmy nad tym projektem przez prawie 10 lat, a przez pięć ostatnich nadawaliśmy mu formę.

Sastre na wiele Ci pozwalał?

-Absolutnie. Ale oczywiście, nie jestem tylko aktorką w tym filmie. Czuje się w niego bardzo emocjonalnie zaangażowana. Tak naprawdę chwilami wydaje mi się, że  mamy dokładnie to samo na myśli.


Jedno z przesłań filmu to takie, że marzenia nie są takie niemożliwe. Czy Ty robisz dokładnie to, o czym marzyłaś w dzieciństwie?

-Tak, prawda jest taka, że tak jest. Zawsze chciałam być aktorką, to mi najbardziej odpowiada. Dlatego tak bardzo podobało mi się granie Candidy, bardziej niż innej postaci, bo musiałam m.in. zmienić swój głos. A tak bawiłam się, kiedy byłam dziewczynką.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki