Przemysław Gilewicz w zeszły piątek, 21 stycznia, odwiedził klub bilardowy w Chełmie. Doszło tam do aktów wandalizmu, które mocno rozzłościły lidera grupy Nokaut. Z opinii poszkodowanego dowiadujemy się, że tylko on zareagował na bezprawne zachowanie grupy osób niszczących mienie. W zamian za to został brutalnie pobity przez mężczyzn, którym zwrócił uwagę. O swoim stanie zdrowia poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych. Podzielił się również zdjęciami zabandażowanej i opuchniętej twarzy po pobiciu. Okazało się, że ciosy były wymierzone młotkiem lub toporkiem i spowodowały poważne obrażenia ciała. Lider zespołu Nokaut został przewieziony karetką pogotowia do szpitala. Na miejscu dowiedział się, że ma złamaną i zapadniętą zatokę, a także pękniętą kość ciemieniową oraz niebawem czeka go operacja. Przemysław Gilewicz ma żal do zgromadzonych w budynku klubu bilardowego osób, że nie zareagowały na przemoc, której byli świadkami. „W lokalu kilkadziesiąt osób — nie reaguje nikt! Znieczulica. Każdy zapatrzony w ekran telefonu. Ludzie co z wami!” – napisał na Facebooku.
Zobacz: Gwiazdor disco polo ma raka! Jest już po operacji
"Strasznie mnie denerwuje obojętność ludzka. Gdy widzę, że komuś dzieje się krzywda, ktoś jest zagrożony — reaguję. Gdy widzę, że banda nygusów demoluje lokal — reaguję. Gdy widzę, że obsługa (moi znajomi) są zagrożeni — reaguję. Nie ma znaczenia, czy będzie was trójka, czy piątka. Jak zebraliście łomot — wsparliście się toporkiem/młotkiem — gratuluję. Tym razem wam się nie udało — mam twardy łeb" — dodał.
Zobacz niżej galerię: Etna: Gwiazda disco polo złamała nogę, ale się nie poddaje!