Historia miłości George’a Michaela i Anselmo Feleppy to jedna z najbardziej poruszających opowieści w świecie muzyki pop. To uczucie nie tylko przemeblowało życie artysty, ale również pomogło mu odnaleźć siebie i otworzyć się na świat. Ich wspólna droga była krótka, ale na zawsze zapisała się w sercu Michaela – i w jego twórczości.
Miłość od pierwszego spojrzenia
Był styczeń 1991 roku, koncert Rock in Rio. W tłumie ponad 160 tysięcy ludzi George Michael dostrzegł jedną twarz, która całkowicie wytrąciła go z równowagi. To był Anselmo Feleppa – brazylijski projektant mody. Artysta wspominał później, że tak bardzo się rozproszył, iż prawie zapomniał słów piosenki.
Związek z Anselmo był dla Michaela rewolucją. Dzięki niemu zrozumiał, że nie musi się ukrywać ani przed sobą, ani przed światem.
Złamał moje wiktoriańskie powściągliwości. Pokazał mi, jak żyć, jak się relaksować, jak cieszyć się chwilą
– mówił po latach wokalista. Oficjalny coming out nastąpił dopiero w 1998 roku, ale to właśnie Anselmo był dla niego początkiem tej drogi ku wolności i autentyczności.
Czas, który brutalnie się skończył
Ich szczęście nie trwało długo. Zaledwie kilka miesięcy po poznaniu Anselmo dowiedział się, że jest nosicielem wirusa HIV. W marcu 1993 roku zmarł na AIDS. Michael był załamany. Przyznał, że przez kolejne trzy lata nie mógł się otrząsnąć, a gdy kilka lat później stracił matkę – wpadł w głęboką depresję.
Najbardziej osobisty hołd
W 1996 roku ukazał się utwór „Jesus to a Child” – poruszający, melancholijny, przesiąknięty żalem. To była muzyczna modlitwa George’a Michaela za ukochanego. Piosenka szybko stała się hitem, ale dla artysty była czymś znacznie więcej – intymnym hołdem. Cały album „Older” opowiadał o miłości, stracie i tęsknocie, która nie mija.
George Michael miał potem inne relacje, ale nigdy nie ukrywał, że to Anselmo był jego wielką miłością. W ostatnim wywiadzie przed śmiercią powiedział o nim: „To była pierwsza osoba, którą naprawdę kochałem”. Strata Feleppy na zawsze go odmieniła.
