Grzegorz Markowski twierdzi, że do życia wystarczy mu tylko trochę pieniędzy, które nosi w kieszeni marynarki. Przyznaje także, że jego żona nie ma pojęcia o ich pieniądzach. - Moja żona w ogóle nie wie, ile my mamy - zdradza magazynowi "Rewia". - Kiedy się w jej kieszeni robi chudo, to idę, biorę z banku i dorzucam - przyznaje.
Lider Perfectu nie kupuje sobie także nowych ubrań i nie przywiązuje zbytniej uwagi do swoich strojów.
- Nawet ubrań sobie nie kupuję. Gdyby nie moja córka Patrycja, która mi przywozi nowe koszule, chodziłbym w tej samej, w której jeszcze śpiewałem ze Zbigniewem Hołdysem - mówi szczerze.
Markowski przymierza się już także do emerytury, na której będzie majsterkował i pędził alkohol. - Mam tutaj piłę, młotek, siekierę, bimbrownik i żyję jak XVI-wieczny chłop - wyznał wokalista.