Urokowi Polki nie oparł się nawet Stalin. Gdy dostał kosza, cały Kreml wstrzymał oddech

2019-10-14 7:24

Jeżeli ktoś zasługuje na tytuł „królowej PRL-u”, to tylko Nina Andrycz. Rządziła niepodzielnie nie tylko na scenie, ale także w życiu, zawsze stawiając na swoim, nawet jeśli miało to ściągnąć na nią kłopoty.

SE TV 41 Retro

i

Autor: Forum

Jej życie obrosło wieloma legendami i anegdotami, poczynając już od chwili narodzin, o co zadbała matka przyszłej aktorki. Choć Nina Andrycz urodziła się w 1912 r., wiele źródeł podaje, że przyszła na świat trzy lata później. Zadbała o to matka aktorki, która chciała odmłodzić córkę, aby by ta po wojnie łatwiej znalazła męża. Czas jednak pokazał, że jej obawy były niesłuszne. Jej nieprzeciętna uroda i charyzma przez całe życie będzie jej zaskarbiać rzesze adoratorów, choć ona nigdy nie podporządkowała się żadnemu z nich, zawsze ostrzegając, że na pierwszym miejscu będzie dla niej zawsze teatr.

Miłości do teatru nauczyła ją mama, która, choć w domu się nie przelewało, często starała się zabierać córkę na przedstawienia. Pierwsze aktorskie szlify zdobywała jeszcze przed wojną. Okupacja przerwała jej marzenia, pracowała więc wówczas jako kelnerka. Na deski teatru wróciła po wojnie i szybko zawładnęła sceną na długie lata. I to dosłownie. Wyspecjalizowała się bowiem właśnie w rolach władczyń i wysoko urodzonych dam. „Miałam 20 lat, gdy po raz pierwszy założyłam diadem na głowę. I tak już zostało na długi czas” - wspinała.  

Nina Andrycz

i

Autor: ARCHIWUM Nina Andrycz zmarła 31 stycznia 2014 roku w wieku 102 lat . Aktorka była prawdziwą gwiazdą, grała w filmach i teatrze, a karierę rozpoczęła jeszcze przed wojną. Jej mężem był Józef Cyrankiewicz premier PRL i członek PZPR.

Królowała także niepodzielnie w męskich sercach, a wychodząc w 1947 r. za Józefa Cyrankiewicza, stała się także pierwszą damą PRL. Mówi się, że wśród jej adoratorów od czasu wizyty małżonków na Kremlu stał się nawet sam Józef Stalin,choć Andrycz odrzuciła jego zaloty i po prostu wyjechała z Moskwy bez słowa, kilka godzin później stojąc już na scenie w Warszawie. Polska delegacja przerażona strasznymi wstrzymała oddech, obawiając się gniewu zlekceważonego Stalina, ten miał jej jednak wybaczyć, kwitując wszystko słowami: „Ona musi kochać swoją pracę”.

Nie mógł się z tym nie zgodzić Cyrankiewicz. Jemu zależało przede wszystkim na dzieciach, żona jednak wcale nie myślała o macierzyństwie. „Kiedy jest się naprawdę gwiazdą, to nie rodzi się dzieci. Rodzi się role” – mówiła, czym doprowadzała męża do szału. Nazywał teatr „swoim największym rywalem”, ale to właśnie on przegrał w tej rywalizacji. Para rozwiodła się po 21 latach małżeństwa.

Zakochani w niej mężczyźni otaczali ją jednak do końca życia. Dożyła 101 lat. Dopiero na łożu śmierci wyznała, że żałuje wielu błędów młodości i chciała się pojednać z Bogiem. Cały swój majątek przepisała na cele charytatywne. Miała tylko jedną prośbę: chciał, aby na jej nagrobku widniał napis „Królowa sceny Teatru Polskiego”. I tak się stało.

Emisja w TV:
Warszawska premiera
piątek 14.15 TVP Kultura

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki