- „Spędziłam w tym szpitalu cztery miesiące… moja mama wybierała cmentarz” – tak Agnieszka Burzyńska opisuje najtrudniejszy moment swojego życia.
- Dziennikarka pierwszy raz ujawnia kulisy dramatycznej walki o życie, długiej śpiączki i nagłego przebudzenia „bez pamięci”.
- Opowiada o procesie powrotu do sprawności, gdy musiała uczyć się wszystkiego od nowa, „od siadania po każdy krok”.
- W materiale nie brakuje szczerych, bolesnych wyznań o strachu, wstydzie i momentach, kiedy chciała się poddać.
Burzyńska pierwszy raz mówi tak otwarcie
W nowym materiale opublikowanym w Kanale Zero Agnieszka Burzyńska odsłania kulisy swojej choroby, którą przez długi czas bagatelizowała. W emocjonalnej opowieści przyznaje, że sygnały ostrzegawcze ignorowała miesiącami.
Nowy zwrot w śledztwie ws. dywersji. Prokuratura rusza po areszt dla Ukraińców
„Samo zdrowie mi powiedziało, że tego wina i tego prosecco było trochę za dużo… bo w pewnym momencie bardzo ciężko zachorowałam” - stwierdziła.
„Później doszła żółtaczka. Żółte oczy. I tak pracowałam, bo zawsze mówiłam, że do pracy muszę iść” - dziennikarka wspomina, że pierwsze objawy były widoczne, ale nadal pracowała.
„Trwałam, trwałam… dopóki zdrowie nie powiedziało: dziękuję, dalej nie pojedziemy. Trafiłam do szpitala” - ukrywała stan zdrowia pod okularami i kapeluszami, aż organizm odmówił posłuszeństwa.
Choroba zmusiła ją do zawieszenia pracy w Radiu dla Ciebie i niemal całkowitego zniknięcia z życia publicznego. Jej powrót jest więc nie tylko zawodowym debiutem, ale także czymś, co wielu odbiera jako symboliczne odrodzenie.
Najbardziej poruszająca część wyznania Agnieszki Burzyńskiej dotyczy momentu, w którym jej życie dosłownie zawisło na włosku. Dziennikarka opowiedziała o czterech miesiącach spędzonych w szpitalu, miesiącach, które rodzina przeżyła jak dramat w zwolnionym tempie.
Burzyńska nie ukrywa, że jej stan był krytyczny:
„Spędziłam w tym szpitalu cztery miesiące ku rozpaczy mojej rodziny, bo właściwie moja mama wybierała cmentarz.”
To jedno z najbardziej mocnych i druzgocących zdań, jakie padły w jej historii. W tle – bezsilność bliskich i strach o to, czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczą.
Dzieci musiały się z nią pożegnać
W pewnym momencie lekarze uznali, że rokowania są fatalne. Burzyńska była w śpiączce, a rodzina dostała sygnał, że powinna przygotować się na najgorsze.
„Moje dzieci się ze mną pożegnały. Ja tego nie wiedziałam, bo byłam w śpiączce.”
To zdanie zamyka w sobie cały dramat tej sytuacji. Świadomość, że nawet jej własne dzieci musiały przeżyć moment pożegnania, nie wiedząc, czy jeszcze zobaczą mamę żywą.
“Obudziłam się i nic nie wiedziałam”
Przebudzenie, zamiast ulgi, przyniosło szok. Burzyńska przyznała, że miała całkowitą lukę w pamięci, nie wiedziała, co się wydarzyło, dlaczego jest w szpitalu, ani w jakim jest stanie.
„Obudziłam się i nie wiedziałam, że miałam przeszczep. Nic nie wiedziałam.”
Straciła nie tylko orientację, ale i poczucie czasu. Wspomina moment, gdy lekarz zadał proste pytanie.
„Powiedziałam, że jest połowa maja. A on: ‘Nie, końcówka czerwca’. Te dni mi umknęły.”
To klasyczny efekt długotrwałej śpiączki i kryzysu metabolicznego, organizm „wycina” czas, a mózg potrzebuje tygodni, by na nowo poukładać rzeczywistość.
Walka o życie: nauka siadania, chodzenia, mówienia
Prawdziwa bitwa zaczęła się dopiero po przebudzeniu. Agnieszka Burzyńska musiała uczyć się wszystkiego od nowa. Najpierw nie potrafiła nawet usiąść. Potem walczyła o każdy krok, każdy ruch, każdy oddech. Nie miała głosu, ciało odmawiało posłuszeństwa, a rehabilitacja była brutalna, bolesna i pełna momentów, gdy chciała się poddać. Ale nie zrobiła tego. To wtedy powiedziała, że „było dużo łez i przekleństw, ale do skutku”, i w tych kilku słowach zawiera się cała jej walka: totalne dno fizyczne i psychiczne, z którego wychodziła centymetr po centymetrze.
Najmocniej podkreśla jedno: uratowali ją lekarze. Opowiada o nich z ogromną wdzięcznością, jako o ludziach, którzy, jak mówi, dokonali czegoś, co jeszcze chwilę wcześniej wydawało się niemożliwe. To oni dali jej drugie życie i pozwolili wrócić nie tylko do zdrowia, ale i do pracy przed kamerą.