Tak wyglądało dzieciństwo Michała Zembali. Tego zabrakło w jego relacji z ojcem

2025-07-19 4:00

Prof. Michał Zembala miał okazję uczyć się fachy kardiochirurga pod okiem niezwykłego specjalisty: swojego ojca, prof. Mariana Zembali. Czy od zawsze chciał wybrać tę ścieżkę kariery? W szczerym wywiadzie opowiedział, jak wyglądało jego dzieciństwo i czego brakowało w relacji z tatą.

Prof. Michał Zembala został prorektorem KUL

i

Autor: KUL, The John Paul II Catholic University of Lublin/ Materiały prasowe

Prof. Marian Zembala odznaczał się niezwykłym oddaniem swojej pracy. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał dobro pacjentów i wielu osobom uratował życie. Jego kariera kardiochirurga obfitowała w wiele sukcesów, dzięki czemu zdobył szacunek nie tylko w kręgach lekarzy, ale przede wszystkim wśród społeczeństwa. Wiele osób może się zastanawiać, jak wyglądało jego życie prywatne, a zwłaszcza relacja z synem, Michałem Zembalą, który sam został kardiochirurgiem. W szczerym wywiadzie z Wirtualną Polską ten opowiedział o swoim dzieciństwie. Jak się okazało, w młodości wcale nie chciał zostać lekarzem. 

- Muszę pana zaskoczyć – bunt był. Medycyna nie była moim marzeniem. Raczej odwrotnie – czymś, od czego chciałem być daleko. Byłem w tamtym czasie, jak wielu mi podobnych, zagubiony, bez kierunku, bez czytelnej wizji siebie. Ojciec był trudnym wzorcem. Większość czasu był nieobecny i mało uczestniczył w domowej codzienności. Moje wybory były raczej wypadkową marzeń i wyborów kolegów i koleżanek szkolnych – biznes, prawo… O medycynie zacząłem myśleć po rozmowach z bratem ojca, Mirkiem, lekarzem ortopedą, który zmyślnie łączył pracę z pasją myśliwego. To on pokazał mi, że można być lekarzem, ale i pozostać w jakimś sensie wolnym. Nie dostałem się za pierwszym razem. Rozpocząłem studia biologii, by nie zostać powołanym do wojska - mówił Michał Zembala.

Jak przyznał kardiochirurg, ojciec nigdy wprost nie powiedział mu, że ma zostać lekarzem, choć wywierał wpływ na syna swoimi sugestiami. Wręcz przeciwnie, jednym głównych zainteresowań młodego Michała Zembali była gitara.

Zespoły muzyczne, w których grałem na gitarze, koncertowały lokalnie po szkołach średnich Tarnowskich Gór. Całe noce spędzałem grając, także w piwnicy domu. To był piękny, nostalgiczny czas świetnej twórczości – naprawdę. Michał, Jarek, Piotr, Szymon – dziś przedsiębiorcy, prawnicy, lekarze, ale i wybitni architekci przestrzeni. Naszą wokalistką była Maja Ganszyniec - opowiadał.

W czasach liceum Marian Zembala zabrał syna na nocny zabieg - to właśnie wtedy zobaczył po raz pierwszy ludzkie serce. Nie było to jednak wybitnie poruszające doświadczenie dla nastolatka. Później, w czasach studiów, Michał Zembala pomagał przy transporcie serc. Miał okazję jeździć karetkami i latać śmigłowcami.

Tak prof. Michał Zembala wspomina zmarłego ojca. Serce pęka

Uwielbiałem to. To uczucie stałego ruchu, tej adrenaliny, poczucia gonienia czasu. Po latach, jeszcze na studiach szpital dał mi nagrodę – tysiąc złotych. Dołożyłem do roweru. Jeden z pierwszych prawdziwych sukcesów - wspominał.

Kardiochirurg opisał siebie jako dziecko zamknięte, introwertyczne. Marian Zembala w tamtym czasie był bardzo zapracowany w Holandii, a później na Śląsku. Jak stwierdził, wówczas było to "ojcostwo zdalne", a kontakt był w zasadzie symboliczny. Powiedział także, czego w relacji z ojcem zabrakło.

- Myślę, że to, czego najpewniej zabrakło w naszej relacji, to fakt, że nie pokazał mi, młodemu człowiekowi, piękna alternatyw – innych ścieżek kariery, które pozwalają rozwijać siebie w szacunku dla innego człowieka. To jednak wymaga rozmowy, a rozmowa czasu. Tego brakowało - wyznał.

W naszej galerii zobaczysz, jak wygląda grób prof. Zembali

Quiz. Pamiętasz lata 90.? To bez problemu rozpoznasz tych polityków!
Pytanie 1 z 15
Rozpoznajesz polityka? Na zdjęciu jest:
Włodzimierz Cimoszewicz
Express Biedrzyckiej 16.07.2025 - Marcin Faliński
Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki