- Oma (z j. niemieckiego "babcia" - red.) Anna to był fenomen. Nigdy nie ruszyła się poza Gdańsk. Dla niej wszystko się wokół Gdańska kręciło. To był jej die ganze Welt. Do końca życia, a dożyła ponad 90 lat, mówiła wyłącznie po niemiecku, w gdańskim żargonie. Mimo że zmarła dopiero 3 lata temu, polskiego nie nauczyła się nigdy (...) Donald rozmawiał z nią po niemiecku, albo pytał po polsku (rozumiała świetnie), a ona odpowiadała po niemiecku. Trochę tak jakby bojkotowała otaczającą rzeczywistość. Zakupy robiła używając łamanej polszczyzny - napisano w przytoczonej wcześniej książce.
Przy tej okazji Tusk wspomniał, jak zazwyczaj był nazywany w swojej rodzinie i na podwórku. - Bowke, obiad! - wołała mama wychyliwszy się ze strychowego okna. Bowke, kolacja! - nawoływał ojciec donośnym głosem. Przez całe dzieciństwo, kiedy biegałem po podwórku, byłem chłopakiem bowke - wspominał. Inaczej nazywała go właśnie babcia Anna. - A jak w odwiedziny przychodziła babcia Anna, z niemiecka nazywała mnie zdrobniale Krümel - kruszynka - przyznał.
Sprawdź: Marta Nawrocka zdradziła swój największy "priorytet" w kadencji męża!
Zdecydowanie najciekawiej wołano jednak na obecnego premiera Polski w momencie, w którym nie zachowywał się zgodnie z oczekiwaniami rodziców. - A kiedy narozrabiałem, byłem Pomuchelkopf (dosłownie głowa dorsza) - zdradził Tusk.
Galeria poniżej: Oto największe porażki rządu Donalda Tuska po 2 latach od zwycięstwa