- Gdy kilka lat temu się tu przeprowadziłem, mamiono nas, że góra zmieni się w stok. A zamiast tego góra ożyła i się rozbudowuje. Latem smród jest nie do zniesienia - denerwował się Bohdan Bajak (47 l.) z ul. Arkuszowej.
Wysypisko śmieci w Radiowie, należące do Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, zgodnie z deklaracjami sprzed kilku lat powinno być już zamknięte. Jednak na teren składowiska nadal wjeżdżają śmieciarki ze zmieszanymi odpadami. - Jest ono prowadzone zgodnie ze wszystkimi przepisami. Kontrole nie wykazały żadnych uchybień - zapewniała nas wczoraj rzecznik MPO Joanna Mroczek.
PRZECZYTAJ: Śmieciowa wojna o miliony w Warszawie
Mieszkańcy okolicznych bloków boją się, że w przyszłym roku, gdy MPO po wygranym przetargu będzie odbierać z Warszawy pół miliona ton śmieci rocznie - większość tych odpadów trafi właśnie do Radiowa . Zwłaszcza że przedstawiciele MPO twierdzą oficjalnie, że utylizacja śmieci w spalarni na Targówku jest zbyt droga i MPO będzie ten proces ograniczać.
- Zatem dokąd MPO będzie wywozić śmieci z połowy miasta?! Najtaniej będzie je wyrzucać na wysypisko pod naszymi domami? - pytała Anna Mikołajczyk ze stowarzyszenia Czyste Radiowo. - My domagamy się definitywnego zamknięcia składowiska - mówiła.
Dwa lata temu MPO snuło plany utworzenia w 2016 roku na górce narciarskiej trasy zjazdowej, stumetrowej rynny snowboardowej, saneczkowej i trasy rowerowej. Na koronie składowiska miały powstać tarasy widokowe. - Zamiast stoku narciarskiego nadal mamy wysypisko. Smród jest nieziemski. Latem po całej okolicy biegają szczury - opowiadali wczoraj uczestniczący w pikiecie mieszkańcy.