Radni Targówka po raz pierwszy mieli wczoraj głosować za pomocą tabletów i elektronicznego systemu e-sesja. Nie wyszło. Bo urządzenia pobrała tylko część radnych. Dziewięć tabletów zostało w pudle. Głosowania zamiast uprościć skomplikowały się, bo radni naciskali przyciski, a równocześnie po staremu podnosili ręce na "za" lub "przeciw". System liczył część głosów, a radny - resztę. - My tabletów nie odbierzemy i nie zamierzamy z nich korzystać do końca kadencji. To zakup nieuzasadniony i przejaw arogancji władzy - mówił radny PO Jędrzej Kunowski. PO wezwał burmistrza Sławomira Antonika do dymisji. A ten niewzruszony wyliczał zalety systemu, m.in. tani koszt - 41 tys. zł, w tym tablety 23 tys. zł i oszczędności na druku uchwał. Nikt nie zauważył, że to może być wbrew statutowi dzielnicy, który mówi, że projekty przed sesją "wykłada się do skrytek radnych". Nadal trzeba je więc drukować.
Zobacz też: Warszawa. Radni z Targówka uczyli się głosować na tabletach
Radni PO dociekali, na jakiej podstawie burmistrz ogłosił przetarg na
30 tabletów, skoro nie było w tej sprawie ani uchwały rady, ani zarządu dzielnicy? - Nie musiało ich być - twierdzi Antonik.
PO zastanawia się nad zawiadomieniem rzecznika dyscypliny finansowej i szykuje stanowisko w sprawie odrzucenia systemu. Tylko jeden radny miał odwagę otwarcie poprzeć burmistrza: - A ja gratuluję decyzji o zakupie. Sądzę, że w perspektywie będzie korzystna - stwierdził radny Jacek Rybak z lokalnego klubu mieszkańców.