Tak się zmieniał Antoni Macierewicz

i

Autor: Artur Hojny

Wyciekły "taśmy Macierewicza"! Wydało się, o czym rozmawiał z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej

2021-04-12 11:57

Antoni Macierewicz od dawna wzbudza wiele emocji jako przewodniczący Podkomisji Smoleńskiej. Nawet same rodziny ofiar, które zginęły w dodrze do Katynia 10 kwietnia 2010 roku, nie są do końca zadowolone z badań prowadzonych przez komisję. Teraz portal Gazeta.pl dotarł do „taśm Macierewicza”, na jakich nagrano jego spotkania z bliskimi ofiar katastrofy smoleńskiej. Wynika z nich, że oszukiwał ich, a do tego chcą działać w interesie Rosji.

Antoni Macierewicz po raz ostatni spotkał się z rodzinami ofiar w marcu 2018 roku. Właśnie z tego z tego okresu pochodzą nagrania, w posiadanie których weszła Gazeta.pl. Wynika z nich, że złożył im obietnice, jakich później nie dotrzymał.

Nie przegap: Katastrofa smoleńska. Ziobro ocenił działania Tuska. Padły mocne słowa

Pierwsza sprawa dotyczy próśb rodzin, by szczątkowy raport nie był upubliczniany, by nie zaszkodzić spawie. Nie chciały też, aby w ogóle używano słowa „raport”. Mogłoby ono sugerować, ze praca już się zakończyła. Zamiast tego padła propozycja „sprawozdania z bieżących prac”.

- Panie ministrze, proszę i błagam. Po pierwsze: wydaje mi się, że sformułowanie "raport" jest sugerujące, że jest to jakieś zakończenie. Proponowałbym wycofać się ze sformułowania "raport" i zastąpić je słowem np. "sprawozdanie". – powiedział Dariusz Fedorowicz, brat poległego Adama Fedorowicza.

Antoni Macierewicz wyraził zgodę, mówiąc: „ Świetnie. Proszę bardzo. Nie mam z tym żadnych trudności”. Jak się później okazało, przewodniczący podkomisji smoleńskiej nie dotrzymał słowa, a 11 kwietnia 2018 roku ukazał się „RAPORT TECHNICZNY. Fakty, które przesądziły o katastrofie samolotu Tu-154M nr 101 zaistniałego dnia 10 kwietnia 2010 r. w rejonie lotniska Smoleńsk Północny”.

Zobacz: Katastrofa smoleńska. Macierewicz o raporcie końcowym dotyczącym katastrofy. Padł konkretny termin! 

Polityk został też poproszony, by nie wyrzucać żadnego z członków podkomisji, nawet mimo różnic zdań, które zaczęły się w niej pojawiać.

- Panie ministrze, chciałabym, żeby nam pan to zagwarantował: że jeśli pojawią się jakiekolwiek rozbieżności, głosy "adwokatów diabła", to każdy z członków Podkomisji będzie mógł te wątpliwości wyrazić, nikt za to nie będzie poddany ostracyzmowi, nikt nie zostanie z tej komisji wyrzucony. Chcielibyśmy, żeby Podkomisja w tym kształcie, choć już parę osób zrezygnowało z prac w niej, dotrwała do końca badań, nawet jeśli podnosi jakieś wątpliwości. (…) Dopuśćmy wątpiących – powiedziała Magdalena Merta, żona Tomasza Merty.

Wtedy Antoni Macierewicz zgodził się i przyznał, ze na pewno nikogo nie usunie. Tym razem znów minął się z prawdą, bowiem z Podkomisji został wypchnięty Duńczyk Glenn Joergensen, który sprawie poświęcił 10 lat i nie chciał z niej rezygnować.

Jak się okazuje, przewodniczący Podkomisji miał także besztać rodziny, które były przeciwne powstaniu szczątkowego raportu i twierdził, że ich brak jest działaniem, jakiego oczekuje Rosja.

- O niczym więcej nie marzą ludzie ze strony rosyjskiej jak o tym, żeby o tym badaniu i wynikach tego badania nic nie było słychać przez najbliższe 100 lat. O niczym więcej nie marzą. Nie mam co do tego cienia wątpliwości – stwierdził.

W końcu został poproszony, by wrócić do regularnych spotkań, na co się zgodził. Od tego momentu minęły już 3 lata, a do kolejnych spotkań nie doszło.

11. rocznica katastrofy smoleńskiej. Okazała mogiła Krzysztofa Putry (+53 l.) na cmentarzu w Białymstoku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki