Chalidow wygrał z Bartosińskim i... wziął czas
Urodzony w Czeczenii polski zawodnik napisał piękną kartę w historii MMA w naszym kraju. Były mistrz KSW stanowi inspirację dla niejednego wojownika, który dopiero rozpoczyna swoją sportową przygodę. Swoją ostatnią potyczkę stoczył jesienią ubiegłego roku, kiedy w drugiej rundzie poddał Adriana Bartosińskiego. Niedługo po tym wydarzeniu 45-latek ogłosił, że potrzebuje rocznej przerwy od podejmowania kolejnych wyzwań sportowych, gdyż ma do załatwienia wiele innych spraw. Dopiero z czasem ma zadecydować czy chce jeszcze walczyć, czy też bardziej słuszna będzie decyzja o odpuszczeniu kolejnych pojedynków i pożegnaniu się z czynną karierą sportową.
Tak zmieniał się Mamed Chalidow - ZDJĘCIA
Chalidow: "Mało co się nie spaliliśmy"
Jak się jednak okazuje, nawet wojownik pokroju Mameda Chalidowa potrafi się nieźle zestresować we własnym domu. A wszystko za sprawą... niesfornych kotów, przed którymi przestrzega zawodnik MMA.
- Słuchajcie, rada dla wszystkich. Jeżeli ktoś ma koty w domu, blokujcie swoje płyty indukcyjne. Ostatnio tego nie zrobiłem i któryś kot mi włączył płytę indukcyjną. Na płycie była patelnia, a w niej spaghetti. Po kilku godzinach spaghetti już nie było, tylko był dym po całej chacie w nocy - wyznał Chalidow w rozmowie z "WP SportoweFakty".
I dodał: - Mało co się nie spaliliśmy. Dobrze, że ja się obudziłem. Poczułem dym i poszedłem na dół. Patrzyłem tam i nie wiedziałem, skąd dym idzie, bo myślałem, że się palimy. Okazało się, że te koty łaziły i włączyły tę płytę indukcyjną. To oczywiście nauczka dla nas, żeby ją blokować.
Na całe szczęście w tym przypadku wszystko dobrze się skończyło. A czteronożni przyjaciele Chalidowa muszą się liczyć z tym, że szef domu będzie na nich spoglądał trochę czujniejszym okiem.