Spis treści
Od roku – o czym niewielu wiedziało – znów mieszka w Polsce. - Wróciłem, bo taka była potrzeba: rodzinna i… moja wewnętrzna – deklaruje Kłak, z którym porozmawialiśmy przy okazji niedawnego meczu olimpijczyków na rzecz zmagającego się z chorobą Ryszarda Stańka. Golkiper osiadł w rodzinnym Nowym Sączu. - Łączę opiekę nad rodzicami ze szczęśliwą emeryturką – uśmiecha się skromnie.
Aleksander Kłak: o piłce ani słowa
Nowy Sącz to – piłkarsko – macierzysty Dunajec, ale także oczywiście drugoligowa dziś Sandecja. Na boisko jednak Kłaka nie ciągnie. - Dawno już z piłką skończyłem. Kiedy odłożyłem rękawice, jeszcze przez jakiś czas w Royal Antwerp byłem trenerem bramkarzy. Ale fascynacja szybko minęła, dziś jestem już poza środowiskiem piłkarskim – podkreśla. W Chybiu, gdzie – obok wielu kolegów z Barcelony – znów założył koszulkę z orzełkiem, pokazał dobitnie, że pewnych rzeczy w bramkarskim fachu się nie zapomina. Parę razy pofrunął po piłkę między słupkami.
Nowe pasje Aleksandra Kłaka
- To już jednak nie moja bajka. Dziś, na tej emeryturze, najchętniej pomagam tacie, który wciąż prowadzi pasiekę. Pszczelarstwo to naprawdę coś fascynującego i ciekawego – zaznacza Aleksander Kłak. I na potwierdzenie tych słów pokazuje w telefonie fotkę, na której – odziany w strój niezbędny w pasiece – z uśmiechem pochyla się nad „podopiecznymi”.
i
Pszczelarstwo – zacne zajęcie – nie jest jedynym hobby barcelońskiego medalisty. Kiedy piszemy te słowa, Kłak zapewne właśnie nurkuje w Morzu Śródziemnym u brzegów Malty. - A dla przeciwwagi lubię się też wspinać na alpejskie lodowce – mówi. - I sporo jeżdżę na rowerze – dodaje.
Medalista igrzysk wrócił do Boga
Zmiana miejsca zamieszkania i zmiana codziennego trybu życia związana jest z jeszcze jedną zmianą; bardzo osobistą, więc bramkarz mówi o niej krótko. - Tak, zdarzyły się w moim życiu rzeczy, które spowodowały mój powrót do korzeni: do wiary, do Boga. Dziś się cieszę, że tak się to potoczyło. A że Małopolska jest mocno katolickim regionem, dobrze się w domu odnajduję – dopowiada Aleksander Kłak.
Kłak: każdy ma potrzebę czynienia dobra
Nie z religijnych wzruszeń natomiast, a ze zwykłej empatii wzięła się przyjaźń srebrnego olimpijczyka z Barcelony ze srebrny paralimpijczykiem z Rio de Janeiro. Jacek Gaworski w 2016 roku sięgnął po wicemistrzostwo olimpijskie w drużynowym florecie na wózkach. Od ponad dekady chorował już wówczas na stwardnienie rozsiane. - Przekazałem mój medal na aukcję na rzecz Jacka. Poszedł, niestety, za niewielkie pieniądze… „Wiesz, jak ja zdobędę swój, to ci go oddam” – powiedział mi wtedy Jacek.
Szermierz zdobył srebro; z chorobą jednak ostatecznie – w maju tego roku - przegrał…. - Każdy ma w sobie potrzebę czynienia dobra. Ale tych, który rzeczywiście pomagają, jest mało. Za mało... - wzdycha ciężko Aleksander Kłak. Po czym serdecznie przytula Ryszarda Stańka, który toczy swoją własną walkę o zdrowie…
Galerię z meczu srebrnych olimpijczyków na rzecz pomocy Ryszardowi Stańkowi zobaczycie poniżej