- Robert Lewandowski we wtorek pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Warszawie
- Wcześniej kapitan kadry narodowej był w Nowym Jorku, gdzie włączył się w obchody Święta Niepodległości
- Teraz ujawniono, co jeszcze robił w Nowym Jorku Lewandowski!
Robert Lewandowski rozpalił Empire State Building na biało-czerwono
Robert Lewandowski nie pojawił się na rozpoczęciu zgrupowania reprezentacji Polski w Warszawie przed meczami z Holandią i Maltą, które zakończą eliminacje do mistrzostw świata. Kapitan biało-czerwonych, zamiast od razu dołączyć do drużyny, poleciał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wziął udział w wyjątkowej uroczystości związanej z polskim Świętem Niepodległości.
Napastnik FC Barcelony ma za sobą znakomity występ w lidze hiszpańskiej – w niedzielę 9 listopada zdobył hat-tricka w wyjazdowym meczu z Celtą Vigo, prowadząc „Blaugranę” do zwycięstwa 4:2. Dzięki temu Barcelona zmniejszyła stratę do Realu Madryt, a sam Lewandowski przypomniał kibicom, że wciąż należy do światowej czołówki napastników.
Robert Lewandowski w Nowym Jorku! Rozświetlił Empire State Building na Święto Niepodległości!
Jak poinformował „Przegląd Sportowy Onet”, zamiast lecieć prosto do Polski, piłkarz udał się wraz z żoną Anną do Nowego Jorku. Kilka godzin później, tuż przed północą czasu polskiego, Robert Lewandowski wziął udział w ceremonii rozświetlenia nowojorskiego Empire State Building w biało-czerwonych barwach. Wydarzenie to zorganizowano z okazji Narodowego Święta Niepodległości, obchodzonego 11 listopada.
Co jeszcze Lewandowski robił w Nowym Jorku?
Wizyta Roberta Lewandowskiego w Stanach Zjednoczonych była krótka, ale za to bardzo intensywna. Za sprowadzenie Polaka do Nowego Jorku odpowiadał Konsul Generalny RP w Nowym Jorku Mateusz Sakowicz. W rozmowie ze Sport.pl opowiedział o szczegółach wizyty.
Lewandowski doleciał do USA o 13:15 czasu lokalnego. Po oświetleniu Empire State Building Polak pojawił się w konsulacie, gdzie spotkał się z młodymi Polakami, a następnie udał na lotnisko, skąd przyleciał do Polski.
- Bardzo chcieliśmy uniknąć rozdmuchania tematu, który ze względów niezależnych od nas, niezależnych od samego Roberta, mógł nie dojść do skutku. Nie chciałem iść w taką narrację. Nie chciałem, żeby najpierw były wielkie oczekiwania, a potem wielkie rozczarowanie. Postawiliśmy na niespodziankę – powiedział Sakowicz.