200 000 voltów zniszczyło moją rodzinę!

2014-04-10 4:00

Jej rodzice nie żyją. Dom się wali, wszyscy znajomi omijają go szerokim łukiem. - Żyję ze śmiertelnym piętnem, codziennie widzę niebezpieczeństwo nad głową - skarży się Dorota Kulpa (44 l.) z Mocówki pod Zamościem. Nad jej posesją wisi linia wysokiego napięcia. Te druty zdaniem kobiety zniszczyły jej rodzinę.

Fatum zawisło nad rodziną Kulpów w 1990 r. Zenon Jagoda (†67 l.) przyjechał do swojej siostry, mamy pani Doroty, w odwiedziny z USA. Umarł nagle po pół roku pobytu. 10 lat później umarła i pani Maria (†68 l.), jego siostra.

- Lekarze nie potrafili powiedzieć dokładnie, co było przyczyną śmierci mamy - wspomina córka. W 2008 r. zmarł jej ojciec Jan (†80 l.), rak zaatakował cały jego organizm. W tym samym czasie ona i jej dwie starsze siostry zmagały się z chorobami nowotworowymi.

Przejrzeli na oczy, gdy chcieli... naprawić dach domu. Okazało się, że nie mogą tknąć budynku, bo stoi on za blisko linii wysokiego napięcia. Dokładnie... 1,5 m od kabli, przez które płynie setki tysięcy voltów! Prawo budowlane zakłada, że w promieniu 26 m nie może stać żaden budynek... Inaczej może być niebezpiecznie.- Te rodzinne tragedie mogą mieć źródło w tym, co wisi nad naszymi głowami - olśniło ją wtedy. Kiedy w 1967 r. elektryfikowano wieś, dom Kulpów stał już od 5 lat. Ona, jej siostry, rodzice mieszkali tam cały czas...

Zobacz też: Elektrownia Kozienice. Wydobywają ciała z gruzów - strażacy schodzą w dół komina

Od 2008 r. walczy z firmą energetyczną w sądzie, żądając przesunięcia linii bądź wykupu budynków. Przytacza opinie naukowców, którzy twierdzą, że ludzie, choć bezpośrednio nie odczuwają tych pól magnetycznych, są narażeni na niebezpieczny ich wpływ. Ale według energetyków wszystko jest w porządku. - Nie stwierdzono przekroczeń obowiązujących norm - bronią się przedstawiciele firmy.

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki