A miejsce męża jest w... komórce

2007-10-11 21:45

Od kiedy Stanisława (61 l.) znalazła sobie "lepszy model", dla jej męża zabrakło miejsca.

Jan (61 l.), wyrzucony z domu w niewielkiej wsi koło Wielunia (woj. Łódzkie) po ponad 30 latach wspólnego życia, wegetuje w zrujnowanej komórce. W mieszkaniu rządzi teraz kochanek Bolek.

Komórka, czyli ciasne, zrujnowane pomieszczenie, jest w tym samym budynku, co małżeńskie mieszkanie. Jan siedzi za zamkniętymi na zasuwę drzwiami. Zatyka uszy, gdy za ścianą na ich małżeńskim łóżku kochanek Bolesław (68 l.) do rozkoszy doprowadza jego żonę.

- Ja tych jęków nie mogę słuchać - wzdraga się.

Jan jest niski i drobny. Twarz obwisła, smutna.

Kochanek w jego łóżku

- Mojej żonie odbiło - mówi. Wstaje ciężko ze zdezelowanego taboretu, zmęczonym wzrokiem ogarnia swoje gospodarstwo: krzywy stolik, stare radio, barłóg i sfatygowaną kuchenkę na drewno. Wzdychając, opowiada o swoim dramacie.

- Mieszkam tu od roku. Wcześniej byłem u ojca, w sąsiedniej wsi, bo zmarła moja macocha. Niedołężnym ojcem musiałem się zaopiekować. Gdy wróciłem, w moim łóżku wylegiwał się kochanek żony, Bolesław. Wyrzucili mnie do komórki, nie mam nawet prawa oglądać telewizji. A to mój telewizor! Ja za niego płacę.

Żałuje, że ją poznał

Wzdycha, że żałuje chwili, gdy poznał Stanisławę. To było na wiejskiej zabawie. Ślub wzięli w 1968 roku, rok później urodził się syn. Potem dwie córki. Najpierw mieszkali u jednych, potem u drugich rodziców. Kiedy Jan dostał pracę oborowego w spółdzielni kółek rolniczych, wprowadzili się do służbowego mieszkania. Żona też pracowała w kółku - przy świniach.

Teraz ich mieszkanie należy do gminy, ale Stanisława stara się o jego wykup. Oczywiście, pomijając męża, choć on do mieszkania ma takie same prawa.

Janowi od ciężkiej roboty wysiadł kręgosłup. Dostał pierwszą grupę inwalidzką i przeszedł na rentę. Żona wypracowała sobie emeryturę. No i poznała Bolesława.

- Pierścionków złotych jej nakupował, buty, zegarek. Nie szło ich od siebie rozegnać - Jan bezradnie rozkłada ręce. - Tyle lat my po ślubie i pozbyła się mnie!

Zwrot w jej życiu

Pani Stanisława nie zaprasza nas do domu, tylko do ogrodu. Wypielęgnowany, dużo kwiatów. O mężu dobrego słowa nie potrafi powiedzieć.

- To pijak - mówi pogardliwie, ale po chwili wpada w zawodzący ton: - W domu wciąż go nie było, rentę przepijał. Jak pił, to i bił, do jakiejś lafiryndy chodził. Nawet moje majtki, które sobie kupiłam, jej zaniósł.

Zwrot w jej życiu nastąpił siedem lat temu. Kolega ze znajomym przyszli do Stanisławy z butelką wina.

Wtedy poznała Bolesława. Miała z kim porozmawiać, w końcu zaczęli się spotykać.

- Co w tym złego, że życie chciałam sobie ułożyć?! - pyta dramatycznie.

Dbała o męża

Podkreśla, że choć wzięła sobie kochanka, to wciąż poczuwała się do dbania o męża.

- Ja mu i obiad do komórki zaniosłam. I pościel mu wyprałam. Oporządziłam, jak trzeźwy był - zaznacza kobieta. - Bo jak się upije, to jest nie do wytrzymania!

Jan, pytany o "lafiryndę", macha ręką: - Broń Boże, żadnej kobiety nie miałem. Czasem do takiej jednej chodziłem. Ale jak mnie z pieniędzy obrabowała, to przestałem.

Co na to Bóg?

O kochanku żony mówi "gach".

- Gach Bolek w seminarium był, księdzem miał zostać. Pobożny taki, a został starym kawalerem. Czasem ucinam sobie z nim dyskusję. Jak mi z Bogiem wyskakuje, to pytam go, co na to jego Bóg, że on z cudzą żoną siedzi? - opowiada Jan.

I dodaje: - Bolek do kościoła nie wstydzi się chodzić, choć wołam za nim: "Nie pożądaj żony bliźniego swego!".

Najbardziej Jan nie może przeżyć tego, że Bolesław napuszcza na niego żonę.

- Razem byliśmy ponad trzydzieści lat. To chyba jeszcze coś do mnie czuje, nie? - pyta z nadzieją.

Eksmisja albo rozwód

Sąsiedzi trzymają stronę Jana.

- Spokojny człowiek - mówi sąsiadka. - Gdzie on by tam do bitki się brał?! Taki mikrus?! Wystarczy na żonę spojrzeć, że nie dałby jej rady.

We wsi ludzie dobrze znają perypetie małżeńskie Jana i jego żony. - Śmiejemy się z tych amorów Stanisławy - mówi sąsiadka.

Jan za punkt honoru postawił sobie pozbyć się kochanka z domu. Pisze na niego skargi, że chłop bez zameldowania w jego domu siedzi. Na razie bez efektu. Stanisława grozi, że będzie się musiała z mężem w końcu rozwieść. Z Bolka nie zrezygnuje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki