O wstrząsającej sprawie molestowania na kolonii pisaliśmy rok temu. Emil, wówczas kleryk z Siedlec (po ujawnieniu swoich czynów zrezygnował z drogi kapłańskiej), całymi nocami przesiadywał w domkach, gdzie spali chłopcy. Tam molestował dzieci, kazał im się rozbierać, dotykał ich miejsc intymnych, obłapiał je w łóżkach. Darek w obawie przed klerykiem ukrywał się na drzewie.
>>> GDAŃSK: Nadinspektor policji usiłował zgwałcić 14-latkę
Chłopiec całe dwa lata tłumił w sobie straszliwą prawdę o koszmarnych wczasach, aż nagle wybuchł i wyznał wszystko mamie, a ta zgłosiła sprawę w prokuraturze.
Siedleccy śledczy wysłali materiały do Ostrowi Mazowieckiej, na terenie której odbywał się obóz. Kleryk musiał się o tym jakoś dowiedzieć, bo nagle zniknął i śledczy nie mogą mu postawić nawet zarzutów.
- Zawiesiliśmy śledztwo do chwili, gdy znajdziemy podejrzewanego - informuje prokurator Zbigniew Chmielewski z Ostrowi Mazowieckiej. Mama chłopca jest zdruzgotana bezkarnością oprawcy jej synka.
- Nie wiadomo, gdzie jest zboczeniec i czy przypadkiem nie będzie się mścił na swoich ofiarach, które zeznawały przeciwko niemu - mówi Barbara J. (45 l.). Trudno jej przyjmować tłumaczenia policji za dobrą monete.
Jej syn jest w strasznym stanie.
- Nie wyjdę więcej z domu, jak nie złapią pedofila, bo bardzo się go boję - płacze Darek. - Wydaje mi się, że czatuje na mnie za każdym drzewem - dodaje.