Kiedy dwa lata temu żona Andrzeja L. (44 l.) zmarła na raka, wszyscy sąsiedzi współczuli wdowcowi, który został sam z czwórką małych dzieci. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że tak naprawdę to bezwzględny pedofil, wykorzystujący własną córkę. I być może tajemnica Andrzeja L. i dramat Ani (12 l.) nigdy nie wyszłyby na jaw, gdyby dorosła, mieszkająca już samodzielnie córka zwyrodnialca nie przyjechała z niespodziewaną wizytą na Dzień Dziecka...
>>> Gwałciciel mojego synka chodzi wolny a ja jestem skazana!
Gdy Marta (20 l.) otworzyła drzwi, oniemiała. Zobaczyła, jak jej własny ojciec ze spuszczonymi spodniami kładzie się na rozebranej do naga 12-letniej siostrze i obleśnie ją obmacuje. Dziecko próbowało się wyrywać... Marta rzuciła się na ratunek. Odepchnęła ojca najmocniej, jak potrafiła. Ania uciekła z płaczem z pokoju...
- Przecież nic się nie stało - bezczelnie mówił zwyrodnialec. Wkrótce pedofila zabrała z domu policja. Usłyszał zarzut innej czynności seksualnej na osobie poniżej 15. roku życia i został tymczasowo aresztowany. Grozi mu do 12 lat więzienia. Ania i troje jej młodszego rodzeństwa trafili do domów dziecka.